Czarny charakter

CLK63 AMG Black Series to najbardziej włoski niemiecki samochód, z jakim miałem do czynienia

Zdaniem Isaaca Newtona wszystko co nas otacza, dąży do ruchu w linii prostej. Gdyby jednak urodził się 400 lat później, z pewnością zmieniłby zdanie. A już na pewno po przejechaniu się CLK63 AMG Black Series.

Według niemieckiej prasy moto to najszybszy (w kategoriach torowych) drogowy Mercedes wszech czasów. Kiedy dowiedziałem się, że Black pojawi się w klubowej flocie, byłem podekscytowany. Przed pierwszym wyjechaniem na drogę przeczytałem raz jeszcze wszystkie znane mi artykuły o tym samochodzie, żeby na żywo konfrontować je z rzeczywistością. Ta ostatnia okazała się być bogatsza niż najbardziej wybujała wyobraźnia.

Jeśli książę ciemności faktycznie zamierza zesłać na Ziemię swojego syna, to Black powinien być jego samochodem służbowym. Nie znam drugiego tak demonicznie szybkiego i kuszącego do nieprawości na drodze auta, które nawet jak stoi, wygląda jakby przekraczało barierę 300 km/h. Sylwetka pace cara odróżnia go od każdego innego AMG, dźwięk z czterech rur wydechowych deklasuje, moim zdaniem, zarówno V8 Ferrari, jak i V10 Lamborghini. Brzmi jak wygłodniały niedźwiedź, kiedy uderzysz go w pysk soczystym kawałem wołowiny. Każdy skręt z nonszalackim traktowaniem pedału gazu zamienia się w kilkunastometrowy slajd, osiągalny z łatwością japońskiego mistrza driftu. Nawet na prostych kołach mocna tylna szpera nie daje spokoju, miotając tyłem przy dynamicznym ruszaniu. To auto wodzi na pokuszenie nawet statecznego ojca dwójki dzieci – coś o tym wiem.

W porównaniu do E90 M5, Black wydaje się prymitywny w odbiorze, nie tylko wewnątrz, ale też w prowadzeniu. W zakręcie często mam wrażenie, że pedał gazu nie dawkuje momentu obrotowego na kołach, tylko co do sekundy kąt znosu tyłu. W przeciwieństwie do skomputeryzowanego BMW jest intuicyjny w jeździe, co nie oznacza prosty… Nie wyobrażam sobie dynamicznej jazdy tym autem w sytuacji innej niż przyczepny asfalt w słoneczny dzień. W praktyce ESP w Blacku jest równie skutecznym panaceum na frywolność tylnej osi, co aspiryna na A/H1N1.

CLK63 AMG Black Series to najbardziej włoski niemiecki samochód, z jakim miałem do czynienia. Jest stworzony dla frajdy z jazdy i wyraża to nie tylko mechanicznie, ale także wizualnie i akustycznie. Nie znajduję w nim niczego, co przeszkadzałoby mi we włoskim rozumieniu przyjemości z jazdy, przy zachowaniu niemieckiego pragmatycznego podejścia do samochodu GT. Jeśli jednak włoski supersamochód to zadziorny elegancki młodzieniec stylizowany na mafijnego capo, tak CLK to łysy umięśniony facet z szalikiem Borussi Dortmund, rozwiązujący wszystkie dylematy siłą. Mi to akurat nie przeszkadza, przynajmniej jest skuteczny w argumentacji.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *