Nowicjusz na Ringu (cz. 3)

Kontynuacja

Wypadek na Nordschleife

Zaczynam orientacyjne pomiary czasu. Pierwsze w okolicach 12 minut. Jadę bardzo edukacyjne okrążenie za wyklatkowanym angielskim Golfem I GTI – podpatruje tor jazdy, podoba mi się jego płynność i absolutny brak wahania. Przejaśnia się, tor robi się wilgotny, nie ociekający wodą. Zaczyna pojawiać się coraz większa egzotyka i gęstnieje ruch. Rosyjski Aston Martin DBS z kierowca w kasku motocyklowym, Ultima GTR, Radical SR8, Ford GT40, zlewające się w nierozróżnialną masę Lambo, Ferrari itp. itd.

Przejaśnienie

Gdy tor robi się na wpół suchy, wyjeżdżają motocykle. Jazda za motocyklistami daje do myślenia na temat ich odwagi – maja 200 kmh tam gdzie i ja i kładą się do samej ziemi w zakrętach. Dla mnie masakra. Wymijanie ich jest niekomfortowe, źle się czuje wyprzedzając „bezbronnego” motocyklistę przy tych prędkościach na odległość wyciągnięcia ręki. Tor jest teraz bardzo podstępny – wilgotne miejsca wyślizgują się i przejście z przyczepności na śliskie kilka razy mnie stawia. Przy jednym z wyprzedzeń muszę pojechać kulawym torem, aby wyjść z zakrętu wcześniej od marudera w Celice i trące przyczepność – lecę bokiem na drugie auto, ale udaje się nam zmieścić. Kciuki w górę i obaj but. Takie sytuacje są zresztą częste – w jednym z przejazdów wyprzedzają mnie dwa idące wściekle BMW M3 CSL siedzące sobie na zderzakach. Daje rade utrzymać się za nimi kilka kilometrów, ale na szybkiej partii zostawiają mnie mocno w tyle. Na parkingu spotykam ich krzyczących na siebie – jeden wjechał drugiemu w dupę.

Kolejne tankowania, kolejne okrążenia. Co jakąś chwilę przerwa – zbierają z toru rozwalonych motocyklistów, zwożą poobijane auta. Podejście mają bardzo liberalne – tylko na chwile zakaz wjazdu, ale gdy laweta już jedzie, tor otwierają i wyprzedza się ją po drodze. Bodycount idzie w dziesiątki. Porozwalane wszystkie gatunki aut – od kompaktów, przez Porszaki, na wynalazkach kończąc. Dochodzę czasowo do 9:30 i liczę, ze jak zrobi się sucho, żebym mógł optymalnie późno hamować i jechać w pełni suchą linią, do obcięcia jest grubo ponad pól minuty. Niestety, dzień kończy się przed 17 – jakieś BMW straciło cały olej na torze i do końca dnia potrwa jego usuwanie. Wjeżdżają wyspecjalizowane pojazdy sprzątające a nam pozostaje iść pod prysznic i na obiad.

Mądry Polak bez szkody

Przychodzi czas na wnioski z pierwszego dnia – największe zdziwienie, to że nie jesteśmy wolni jak na jeżdżące auta. Przez cały dzień wyprzedziło nas raptem kilka – GTR, kilka GT3, dwie M-ki i Suzuki Swift. Połykamy za to masowo większość torowego ruchu, w tym całą egzotykę w rodzaju Lambo/Aston/Maserati – ci kierowcy najwyraźniej boją się o swoje auta. Drugie zaskoczenie, to jak bardzo normalne są tu wypadki. Nikt się im nie dziwi, służby tylko czekają na sygnał do działania i dostają go co chwila. Nawet groźnie wyglądające przypadki nie wstrzymują jazdy. Zamykają tor tylko w razie konieczności przeprowadzenia dochodzenia policyjnego, czyli w razie ofiar śmiertelnych lub poważnych obrażeń lub gdy zagrożone jest bezpieczeństwo jazdy – olej, szkło itp. na torze. W innych przypadkach pachołkują tylko obszar wypadku, stawiają kolesia z flagą i szaleństwo trwa nadal. Koszty rozbicia się na torze są kosmiczne – płaci się tysiące euro za holowanie i naprawę barier a gdy muszą zamknąć tor – pokrywa się utratę dochodu dla obiektu. Hardkor większy niż jazda.

 

Obiad jemy w przypadkowo wybranej restauracji a w środku same teamy wyścigowe – najgłośniejsi Włosi z Ferrari. Wieczorem objeżdżamy okolice – mnóstwo świetnych dróg wijących się miedzy górami. Ale jazdy mam już dość na ten dzień. W poniedziałek tor otwarty miedzy 12 a 19, więc trzeba się wyspać. Niestety w poniedziałek leje jak z cebra a nad tor napływa mgła. Długo nie otwierają ze względu na warunki, a gdy już otwierają, jazda nie jest w żaden sposób przyjemna – nic nie widać, wycieraczki ledwo nadążają. Robimy kilka okrążeń, dajemy się wyprzedzić lokalnej Zafirze i jedziemy się spytać o prognozę pogody. Niestety do końca dnia deszcz. Postanawiamy się zbierać do domu.

Wnioski? To temat na osobny odcinek.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *