Tag: is_tag 1 2 8

Taki mamy klimat

Trudno oprzeć się wrażeniu, że przyroda, która zawsze była przeciwko nam, w tym roku zrobiła ukłon w naszym kierunku. Choć koncepcja 28 stopni ciepła w środku nocy nie każdemu musi przypaść do gustu, kierowcom kabrioletów powiększyła lebensraum o tereny miedzy Odrą a Bugiem. Klubowy, nie bójmy się słów, geniusz synoptyczny przejawił się nie tylko predykcją tegorocznej pogody, ale takim doborem floty, aby trafiła w różnorodne gusta Klubowiczów.

Clipboard01

O Jaguarze F-Type już pisaliśmy, w coraz bardziej laicyzującym się świecie superaut, dla zdrowej odmiany, ambitnemu kierowcy stawia wyzwania, a nie protekcjonalnie prowadzi go za rękę. To Jag, który jeszcze nie wydoroślał, szuka zaczepki, prowokuje, zachęca do próbowania mocniej, choć chwilę później potrafi zamienić się w rozpieszczający wygodą krążownik szos. Ten rok z pewnością nie byłby dla nas równie udany, gdyby nie pojawił się w garażu.

Co innego McLaren MP4-12C, nie znajdujemy dla niego porównania w dotychczas objeżdżonej flocie. Ma w sobie coś z Ferrari 458, tą zwinność wagi lekkiej i bezkompromisowe nastawienie na przyjemność a nie wygodę. Jednak nawet w porównaniu z włoszką swą siłę opiera bardziej na elektronice niż mechanice. Jeśli ma jakieś wady, zagłusza je bezpardonowym rykiem wydechu Akrapoviča i świstem turbin rodem z Tokyo Drift.

Porsche Boxster S to jedno z odkryć sezonu, choć o jego predyspozycjach do bycia genialnym roadsterem wiadomo już od lat 90-tych. Generacja 981 łączy wszelkie dobrodziejstwa techniki czasów dzisiejszych z pierwotnym genem perfekcyjnie wyważonego auta przez centralnie umieszczony silnik. A skoro o nim mowa, fantastyczna wysokoobrotowa i nie przerastająca możliwości trakcyjnych jednostka. Jeśli Porsche zdecyduje się kiedyś dołożyć tu turbo, zatraci się idea tego auta a wartość prekursorów z pewnością pójdzie do góry.

Któryś z Klubowiczów powiedział ostatnio, że dobrze jeżdżący samochód to tylko połowa sukcesu, druga to piękna pogoda. Fakt, dzięki obu połówkom zaliczamy ten rok do najbardziej udanych w historii Klubu.

A teraz… Pozdrawiamy ze słonecznej Emilii-Romanii po pierwszym dniu GT Terra di motori.

Buonanotte,
Kamil

Powrót

Śniadanie mistrzów

Stało się już tradycją, że dbamy o bilans energetyczny dnia naszych Klubowiczów. Tym razem oprócz kalorycznych, ale zdrowych i jakże pysznych propozycji śniadaniowych warszawskiego SAM-a, przygotowaliśmy odpowiednie formy spożytkowania energii.

sniadanie_1

Nowy Boxster S, pierwsza z nich, nieustannie prowokuje do aktywnej jazdy. To niekwestionowany mistrz afirmacji życia, z charakterystyką prowadzenia przebijającą nawet 911-tki.

Fenomenalny dźwięk doładowanej V6-tki w Jaguarze F-Type S zachęca do ćwiczeń izometrycznych prawej nogi. To największe klubowe zaskoczenie tego roku i jeden z najchętniej wybieranych samochodów przez Klubowiczów.

Kluczowym elementem każdego treningu jest rozgrzewka, a nic tak dobrze nie rozciąga mięśni, jak Lamborghini Gallardo. Szyi, znaczy się. W ściąganiu na siebie uwagi osiągnął poziom mistrzowski.

A McLaren MP4-12C Spider? No cóż, to sprawdzian kondycji wszystkich zmysłów, szczególnie wzroku z trudem nadążającego za obrotomierzem. Mistrz prostej? Nic bardziej mylnego!

sniadanie_3

sniadanie_4

sniadanie_2

Powrót

Buksza Polo

Miejsce, gdzie mechanika i motoryka połączyły się w jedno. Boisko do polo w podwarszawskiej „Bukszy” zamieniło się w arenę rywalizacji koni z krwi, karbonu i kości. Rywalizacji o tyle istotnej, bo honorowej. Stawką był tytuł najpiękniejszego. Choć projektanci samochodowi z całego świata sięgają wyżyn doskonałości, cudu natury – koni czystej krwi angielskiej, argentyńskiej czy arabskiej – osiągnąć nigdy nie zdołają. Na szczęście.

Aby poczuć się choćby moralnym zwycięzcą zawodów, w drodze dojazdowej sprawdziliśmy, że w galopie nie mają z nami żadnych szans…

buksza_1

buksza_2

buksza_3

buksza_4

buksza_5

buksza_6

buksza_7

buksza_8

buksza_10

Powrót

Supercar Day Silesia

Jeśli szukasz ciekawych dróg do jazdy w Polsce, południe to ich prawdziwa skarbnica. Nawet największy malkontent z kategorii „panie, ale gdzie tu takim jeździć”, na Śląsku, czy w Beskidach, nie będzie miał pretekstu do kręcenia nosem. Możesz wybierać do woli w zależności od kaprysów, znajdziesz tu wszystko od beznamiętnych tras przelotowych, niezabudowanych podmiejskich oesów na szybkie rozprostowanie nóg, po kręte, nie dające chwili wytchnienia górskie przełęcze. Górskie krajobrazy przemieszane z, szczególnie na Śląsku, industrialną spuścizną regionu nadają całości szczególnego uroku.

SCD1

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

Kontrast jakości i różnorodności dróg między południem a resztą Polski uderza najbardziej, gdy planujesz wyprawę supersamochodami. Przy klaustrofobicznej drogowo północy południe kraju eksploduje przestrzenią, otwiera całkiem nowe możliwości cieszenia się nawet prostą drogą, która tu wcale nie jest taka „prosta”. Do dwóch horyzontalnych wymiarów dodaje trzeci, stawiający przed kierowcą wyzwanie grawitacji. Permanentne zmiany kierunku, nachylenia, przyczepności zmuszają do ciągłej koncentracji i balansowania między przyjemnością a ryzykiem. A w 500-konnym aucie ta granica jest bardzo cienka.

Supercar Day Silesia utwierdził nas w przekonaniu, że właśnie na Śląsku powstanie pierwsza filia Klubu. Przy stale rosnącej liczbie Klubowiczów z południa kraju, gdzie supersamochody czują się jak ryba w wodzie, ten kierunek ekspansji był wręcz nieunikniony. Do zobaczenia na kolejnym SCDS!

SCD2

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD3

Supercar Day Silesia

SCD4

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD5

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD6

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD7

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD8

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD9

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD10

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

DSC07183

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

IV Urodziny Klubu

Klubowy sezon 2015 możemy uznać za godnie rozpoczęty. Wielkie nowości w garażu i… w temperamencie. Impreza urodzinowa w apartamentowcu Cosmopolitan połączyła skrajne żywioły, surowe oblicze motoryzacji złagodził akcent modowy wyreżyserowany przez niezastąpioną Kasię Sokołowską. Tym razem to Panie zagrały główną rolę a motoryzacja stała się jedynie pretekstem do ukazania ich naturalnego wdzięku. Było pięknie! Kulminacja emocji i wieczoru, bo jakby inaczej, na dachu Warszawy.

IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland

W klubowej flocie powitaliśmy niezwykłych gości. Garaż Supercar Club Classic wypełniły rarytasy dla koneserów motoryzacji. Sentymentalna Pagoda, unikalny rajdowy Jaguar XK150, oszałamiający E-Type, dostojny Jaguar Mark II oraz ikona połowy lat 50-tych nie tylko na Wyspach Jaguar XK 140. Współczesnych przedstawiać nie trzeba, począwszy od balistycznego McLarena MP4-12C, kultowego Mercedesa SLS AMG, a skończywszy na dwóch pewnych klubowych „bestsellerach” – Jaguara F-Type S i Audi R8 V10. Podziwiajcie. 🙂

IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland


IV Urodziny Supercar Club Poland

IV Urodziny Supercar Club Poland

Powrót

IN-SCC-AGRAM

Profil Supercar Club Poland na Instagramie

Profil Supercar Club Poland na Instagramie

Choć nie przepadamy za mediami społecznościowymi, dla Instagrama postanowiliśmy zrobić wyjątek. Na co dzień otacza nas tyle niezwykłych i inspirujących rzeczy, że niektóre z nich postanowiliśmy utrwalić dla dobra pokoleń. Zapraszamy do śledzenia naszego profilu i komentowania. Znajdziecie tam między innymi krótką fotorelację z zakulisowej wizyty Klubowiczów na Targach w Genewie.

IN-SCC-AGRAM

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Wszyscy jesteśmy Cosmo

SCC_Cosmo_13

Ekspozycja floty Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Przez najbliższy tydzień centrum (uwagi) Stolicy przeniesie się na Plac Grzybowski. Wszystko za sprawą klubowej floty, która w okresie wczesnowiosennej hibernacji z hiltonowego zacisza wyjechała na powierzchnie. Miejsce ekspozycji nieprzypadkowe, Twarda 2/4, apartamentowiec Cosmopolitan. Wręcz symboliczne… Supersamochody nie znają granic, co więcej są najwspanialszym narzędziem do ich pokonywania.

Czytelniku, jeśli przechodząc Placem Grzybowskim zatrzymasz się przy naszej wystawie, a zrobisz to niewątpliwie, popatrz na nie jak powyżej, nie jak na hedonistyczny zbytek. Jeśli się rozumiemy, jesteś jednym z nas, choć nigdy się nie spotkaliśmy. Język ludzi szukających prawdziwej przyjemności z życia, język Klubu, jest uniwersalny, bez względu na to skąd jesteś i czym się interesujesz.

Owocnego oglądania.

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4

Flota Supercar Club Poland w Cosmopolitan Twarda 2/4


Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Supercar Day

Przełamując schemat podróży dla celu, w wolnej chwili i najkrótszą drogą, ostatni Supercar Day poświęciliśmy na objeżdżanie bez celu najciekawszych dróg Mazowsza z kulinarną kumulacją w jednym z najpiękniejszych zachowanych majątków Radziwiłłów. Czy potrzeba pretekstu, by w bezchmurny letni dzień, w ciekawym towarzystwie, cieszyć się jazdą samochodami?

Wnikliwe oko dostrzeże jednak pewien klucz w doborze obsady wyprawy. A ściślej rzecz biorąc zestawienie dwóch hegemonów GT, Aston Martina i Maserati. Rapide’a i Granturismo. Mięsiste V12 i gibkie V8. Niewzruszony okręt wojenny i silny zwinny holownik, jak u Williama Turnera. Porównanie tym celniejsze, że jak na słynnym płótnie to zmierzch tak rozumianej motoryzacji.

Kontrast dla włosko-brytyjskiej pary turystyków dobraliśmy z Niemiec – Porsche 911 Turbo i Mercedes CLK63 AMG Black Series. 911-tka po raz kolejny okazała się bezkonkurencyjna w opinii Uczestników, a Black Series, niczym najśmieszniejszy żart świata Monty Pythona, powalał z nóg rozczulającą bezwzględnością. Okazji do wspólnego wyciągania wniosków nie brakowało.

Który lepszy, który gorszy…? Tylko czy na pewno o znajdowanie odpowiedzi tu chodzi? A może najprzyjemniejsze jest samo szukanie?

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

III Urodziny Klubu

Na klubową imprezę urodzinową spojrzeć można na wiele sposobów. Księgowy doliczyłby się wielu milionów PLN zaparkowanych na przestrzeni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Italofil zwróciłby pewnie uwagę, że od czasów przedwojennej Warszawy nie było tu tylu świadectw wielkości włoskiego dizajnu. Ulica Żurawia stała się Mekką dla carspotterów a tęgie umysły forumowych hejterów tworzyły kolejne hipotezy, ile kto nakradł. Samochodowy zgiełk zainteresował też filozofów zadających pytania egzystencjonalne.

W cieniu ognia spekulacji świętowaliśmy trzecią rocznicę powstania miejsca, które na motoryzację spogląda inaczej niż w utarty sposób. Nie próżny i komercyjny ale pasjonacki. Szukając w niej wrażeń, wyzwań, okazji do doskonalenia siebie, czyli tego, co daje prawdziwą przyjemność z życia.

Przeżyliśmy wspólnie tak wiele wspaniałych chwil, że śmiało możemy sobie życzyć słowami piosenki Edyty Bartosiewicz: wszystkiego co już jest, o czym jeszcze nie wiesz, byś zawsze sobą był. Jak stwierdził jeden z gości, jeśli cały rok ma być taki, jak ten wieczór, to postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Świetnie, bo o to nam właśnie chodziło.

Ponoć jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Dlatego, drogi Czytelniku, zamień się w słuch.

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

Powrót

Bellinetta

W samochodach nigdy nie doszukiwałem się piękna, ale najnowsza generacja Ferrari jest piękna. Mechaniczną doskonałością

Znam tylko jedną rzecz bardziej ekscytującą niż prawy pedał Ferrari F12. Lewy.

Autor: Marcin – klubowicz Supercar Club Poland

Niby zwykła przejażdżka, ale zwracając Misiowi kluczyki z F12 Berlinetta wiedziałem, że nadeszła chwila przedefiniowania pojęć. Poukładany świat motoryzacji runął mi jak domek z kart. Każda minuta za kierownicą tego auta to jak śledzenie relacji z pierwszego lądowania na Księżycu.

Już 458 pokazało, że ewolucja dizajnerska w Maranello nie może się mylić. Duże Ferrari nie zawodzi, można godzinami studiować przetłoczenia nadwozia i niuanse we wnętrzu. Wygląda dostojnie, jak na GT przystało, w porównaniu z 599 prezentuje się jednak bardziej agresywnie.

Żaden detal stylistyczny nie jest przypadkowy. Fizyka chyba jeszcze nigdy nie była tak piękna, jak w F12

Żaden detal stylistyczny nie jest przypadkowy. Fizyka chyba jeszcze nigdy nie była tak piękna, jak w F12

Dalsza część tekstu wymaga wyjaśnienia. Klub przyzwyczaił mnie do określonego rozumienia pewnych słów. Dla przykładu GT-R jest szybki, Corvette elastyczne a Italia staje w miejscu, jeśli zaprzeć się na pedale hamulca. Berlinetta nie tyle robi to wszystko lepiej, co wyznacza nowe standardy.

Nigdy nie pomyślałbym, że auto z dużym silnikiem z przodu może prowadzić się równie lekko, co centralnie umieszczonym. F12 ma tę cudowną swobodę skrętu co Italia, choć waży dużo więcej i, teoretycznie, powinna być gorzej wyważona.

Autostrada. Trzeci, czwarty czy piąty bieg – bez znaczenia. Po prostu katapultuje się do przodu. Czujesz pod stopą nadmiar, którego uwolnienie albo rozświetli kontrolki F1-Trac albo ulotni tylne opony. Stopień wprasowywania w fotel nie był mi dotąd znany z żadnego nawet doładowanego auta.

Najbardziej niesamowita stajnia, jaką znam. Na zawołanie rodzi się tu 740 koni z niewyczerpanym apetytem pędu

Najbardziej niesamowita stajnia, jaką znam. Na zawołanie rodzi się tu 740 koni z niewyczerpanym apetytem pędu

Kiedy myślisz, że nic nie może Cię już zaskoczyć, dociskasz gaz jeszcze bardziej… Jeszcze więcej momentu trafia bezstratnie na drogę. CLK 63 AMG Black Series miotałby się już w kłębach dymu, a Berlinetta po prostu przyspiesza bardziej. Nie wiem czy to kwestia ogromnych kół czy elektroniki, ale nieskończoność trakcji i osiągów tylnonapędowego samochodu jest nie z tego świata.

Berlinetta tworzy z Aventadorem parę samochodów, które osiągowo wykraczają poza swoją epokę

Berlinetta tworzy z Aventadorem parę samochodów, które osiągami wykraczają poza swoją epokę

Koniec prostej i hamowanie. To nie F12 wytraca prędkość, tylko świat za szybami zamiera. Hołek opowiadał mi o wrażeniach z hamowania na rozgrzanych slickach. Teraz rozumiem, o co mu chodziło. Znacie samochód, w którym boicie się zbyt mocno nacisnąć hamulec? Ja właśnie poznałem.

Powód, dla którego można się bać. Ceramika Ferrari i opony Pirelli zmieniają pojęcie skutecznego hamowania

Powód, dla którego można się bać. Ceramika Ferrari i opony Pirelli zmieniają pojęcie skutecznego hamowania

Czy w F12 można się do czegoś przyczepić? Jak odpowiedzieć, gdy zapytają o wrażenia z jazdy? Szukam pomocy u mistrzów zwięzłości – kierowców wyścigowych. Po okrążeniu Fiorano Berlinettą Alonso skomentował: Uno parole, bella, bella! Ja powiem więcej: Bellinetta!

Powrót

Madmobile

Kiedy zapada noc, wyczulają się zmysły, odzywa się w nim instynkt drapieżcy. Pochłania przestrzeń z łatwością, jakiej próżno szukać gdzie indziej w drogowej dżungli

Drapieżnik grasuje nocą.

Było gdzieś przed godziną piątą, wiosenny poranek powitał rosą i przenikliwym chłodem. Na drogach pusto, gdzieniegdzie błąkały się pojedyncze samochody i sznurki tirów. Na zachodniej wylotówce z Warszawy zdałem sobie sprawę z tego, że znane od lat drogi pokazują zupełnie nowe oblicze, gdy stają się puste. Możliwość jazdy prawidłowym torem to jednak gros frajdy z prowadzenia samochodu. Można tak płynąć bez końca koncentrując się tylko drodze, niczym więcej.

Gdyby nie Golf Mk3 z badlookiem przyklejony metr za mną nie poczułbym, że jadę czymś niestandardowym. Ponad 30-centymetrowe walce opon wydają się niczym nie wzruszone pewnie tak długo, aż zrobi się mokro. Nawet ultra niski prześwit podwozia nie sprawia problemów, co zaskoczyło mnie już w Lamborghini Gallardo. Jedno jest pewne, standardowe polskie jednopasmówki są za małe dla tego auta – każdy mijany samochód to gra w uda-się-czy-nie-uda.

Nazwanie go wygodnym byłoby nadużyciem, choć wnętrze jest przyjemne i estetyczne. Trudno się z niego wychodzi, dosłownie i w przenośni

Autostradowe 150 km/h na tempomacie potrafi uśpić, na siódmym biegu i trybie Strada silnik zdaje się być na pograniczu zgaśnięcia. Ruch zaczyna gęstnieć, lewym pasem mkną samochody z taką prędkością, jakby chciały uciec przed wschodzącym słońcem. Gdyby nie zjazd z autostrady pewnie nie przekonałbym się, czym jest zawieszenie pushrod, o którym wspominał Miś przy wydaniu. W szybkim ostrym zakręcie można wręcz jechać slalomem, nie czuć jakiegokolwiek przechyłu czy niepewności w zachowaniu auta. Wyjście, redukcja, co najmniej pół kilometra pustej i prostej drogi. Matko, to nie może dziać się naprawdę…

W bardzo niepoważnym nadwoziu upakowano bardzo poważną technologię powodującą, że dynamika i układ jezdny wraczają w obszary dotąd niespotykane w autach z uchwytami na kubki

Kostka brukowa przed Łowiczem jest jak aparat Roentgena, prześwietla zawieszenie pod kątem jakichkolwiek niedoróbek. Tutaj zdaje się, jakby koła z podwoziem łączył blok żelbetonowy, żadnego luzu czy elastycznego łącznika. Karbonowy monokok nie ma tu łatwego życia, nie wspominając o kierowcy. I tak płynnie przechodzimy do sedna auta, które określiłbym jednym słowem – absurd. Było jeszcze za wcześnie, by parking na łowickim Starym Rynku wypełnił się samochodami, mimo to nie byłem w stanie zaparkować go bez pomocy, nie lada zaskoczonego, przechodnia. Kamera i czujniki cofania nic tu nie pomogą, w tym aucie do tyłu nie widać po prostu nic. Dowolne Ferrari przy nim wydaje się jak SUV. Pomijam już obciach przy otwieraniu drzwi do góry.

Ale to nie koniec absurdu. Auto prowadzi się ciężko, trochę kwadratowo, na trasie modlisz się, aby nie musieć z niego wychodzić pamiętając o mordędze, którą przeżyłeś pakując się do środka. Niestety długo nie nacieszysz się jazdą, mnie 90-litrowy bak wystarczył na 250 km. Na co więc komu ten samochód? Odpowiedź nadchodzi na pustej krajowej jedynce. To auto stworzono na proste drogi, aby sycić się, ba zachłysnąć się, prędkością. Furia jej nabierania, dźwięk tej V12-ki rozkręconej po czerwone pole rozsadza mózg i zmysły. Nie interesują mnie proste tylko zakręty. Tak, też kiedyś to mówiłem. W nim spieszysz się kochać proste, bo bardzo szybko odchodzą.

Próżno tu szukać włoskiej elegancji, to absurdalny samochód z równie absurdalną deską rozdzielczą

Podczas postoju na stacji podchodzi do mnie kierowca tankujący obok samochód. Oprócz sakramentalnego pytania o spalanie mówi podekscytowany, że gdy zobaczył mnie w lusterku, o mało nie padł na zawał. Kątem oka spoglądam na stojącą obok mnie żółtą płaszczkę. Z tymi krzywiznami nadwozia jak żywo przypomina pokrytego łuskami smoka, z agresywnym wzrokiem ostrzegającym o nadciągającym niebezpieczeństwie i końcówką wydechu osmaloną od entuzjastycznie wypluwanego ognia. Na drodze pożera wszystko, daje kierowcy poczucie wszechwładzy, trzymania palca na guziku atomowym. I dokładnie tak brzmi. Po zmroku taki widok z zewnątrz musi być czymś niesamowitym.

Wszelkie podobieństwa do potwora nieprzypadkowe

Granice Warszawy przekraczam już wraz z porannym korkiem. Poza wlepionym wzrokiem kierowców znowu wszystko wraca do normy. Chyba jeszcze nie do końca dotarło do mnie to, co właśnie przeżyłem. Taka samotna podróż, relacja sam na sam z samochodem i pustą drogą to mistyczne przeżycie, coś dla czego pasjonat samochodów może sprzedać nerkę. A i tak nie starczy mu na komplet opon do tego auta.

Gdziekolwiek się pojawi, jest w centrum uwagi. Budzi skrajne emocje od zachwytu do pogardy. Jeśli nie jesteś na to gotowy, nie wsiadaj do niego

Lamborghini Aventador to nie maszyna, to swego rodzaju zjawisko, wybryk inżynierii, istny absurd na kołach. Wstrzymuje oddech, przykuwa wzrok i ogłusza. Dzień powszedni zamienia w największe święto w roku, odkrywa w kierowcy drugie oblicze drapieżcy, nawet jeśli na co dzień przemieszcza się bocianem w karabinie*. Oddając kluczyki w klubowym garażu i wsiadając do swojego codziennego tapczanuzrozumiałem raz jeszcze, po co stworzono supersamochody. Abyś wiedział, jak wygodny jest Twój zwykły du**wóz.

Marcin / Klubowicz Supercar Club Poland

* W nomenklaturze handlarzy na giełdzie samochodów w Magdeburgu auto z silnikiem Diesla i z automatyczną skrzynią biegów.

Powrót

Villa d’Este

Od 500 lat wody Como ze stoickim spokojem śledzą burzliwą historię Villi d’Este, równie pięknej co polodowcowy pejzaż jeziora

Miejsce przyciągające najgłośniejsze nazwiska świata, świątynia elegancji, mekka klasycznej motoryzacji.

Pani zadała dzieciom do domu, aby od rodziców dowiedziały się, kim jest dżentelmen. Dziewczynka wezwana do odpowiedzi wstaje i stwierdza: Moja mama powiedziała, że to taki elegancki pan, który żył za czasów mojego dziadka.

Zbyt prosto napisać – to nie czasy dżentelmenów. Są i zawsze będą, to co faktycznie przemija, to moda na szlachetne obyczaje. Europa zna jednak miejsca, w których elegancja i dystynkcja nie są pozowanym reliktem przeszłości, ale… warunkiem koniecznym zaproszenia do środka.

Drugi dzień Odysei Włoskiej Klubowiczów Supercar Club Poland zakończył się w Cernobbio, kameralnej miejscowości położonej nad jeziorem Como. Miejscu nieprzypadkowym, dla włoskiego gran turismo domyślnym, którego niezwykłość od lat pisała historia, a współczesność dopisuje kolejne karty.

Burzliwe dzieje

W 1568 roku wpływowy kardynał Tolomeo Ottavio Gallios podjął decyzję o wybudowaniu tu willi wychodzącej na jezioro. Szczególny charakter budowli, nazwanej za górskim strumieniem Garrovo, miał nadać wybitny architekt Pellegrino Pellegrini z Valsoldy. Przez lata obiekt i sąsiadujące z nim ogrody uświetniali kolejni właściciele i ich goście, tworząc zeń ośrodek kulturalny na równi z wypoczynkowym.

Najlepsze lata swego życia spędziła tu na początku XIX wieku Karolina Brunszwicka, przyszła królowa Anglii, żona Jerzego IV. To ona zmienia nazwę willi na d’Este, odkrywając w swym i męża drzewie rodowym odległe XVI-wieczne korzenie o tej nazwie. Dziedziczka rodu Brunszwików wprowadza kolejne udoskonalenia do swej rezydencji, prowadząc rozwiązłe i sybaryckie życie opisywane chętnie przez literaturę tamtych czasów. Znana ze swej hojności doprowadziła do budowy drogi łączącej miasto Como z Cernobbio, obecnie Via Cernobbio, z fantastyczną ekspozycją na jezioro i okalające góry.

Sala Canova Bar z rzeźbami Adama i Ewy z marmuru kararyjskiego, przełom XVI i XVII wieku

Ogromne długi królowej, z którymi pozostawiła willę wracając do Londynu, doprowadziły do przejęcia jej przez rzymskiego bankiera Księcia Torlonia. Frywolne imprezy i obficie zakrapiane alkoholem bankiety od tego czasu na stałe zagościły nad brzegami Como. Przełomowy etap to połowa XIX wieku i dwuletni okres rezydencji cesarzowej Marii Fiodorownej, małżonki Wielkiego Cara Rosji Aleksandra. Zaangażowana w liczne akcje charytatywne na stałe pozostała w pamięci mieszkańców, a wspomnienia o jej dobroduszności i ufundowane sztukaterie zdobiące sale Villi d’Este, do dziś przypominają o „Wielkiej Gospodyni”.

Belle époque

Nieprzerwanie od 1873 roku obiekt mieści jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie, wzbogacony z czasem o efektowny taras i 18-dołkowe pole golfowe, przez koneserów uznawane za najlepsze i najbardziej wymagające z do dziś istniejących. Imponująca lista pisarzy i kompozytorów, szukających inspiracji w murach willi, ze Stendhalem, Byronem, Bellinim, Rossinim, Verdim czy Puccinim włącznie, rośnie po dziś dzień. W księdze honorowych gości widnieją takie postaci jak Mark Twain, Greta Garbo, Bette Davis, Clark Gable, ze współczesnych Josè Carreras, Madonna, Sharon Stone czy Woody Allen.

Jednymi z pierwszych gości hotelu otwartego po 1873 roku byli Verdi i Puccini

Jeśli wiedzieć, kogo zapytać, można dowiedzieć się, co podczas swych wakacyjnych pobytów jadają na śniadanie George Clooney i Mel Gibson, zajmujący zawsze ten sam stolik na tarasie. Modne Włoszki, spacerujące azaliowo-kameliową aleją w hotelowych ogrodach, od lat są inspiracją dla nowych kolekcji Ralpha Laurena, a Alfred Hitchcock siadając w cieniu ulubionego 500-letniego platanu mawiał wprost – to najwspanialsze miejsce na ziemi.

Terra di motori

Pasjonaci motoryzacji kojarzyć mogą willę z częstymi odwiedzinami Nickiego Laudy, Sir Stirlinga Mossa czy Berniego Ecclestone’a, zbudowanym w 36 egzemplarzach modelem Alfa Romeo 6C 2500 Villa d’Este, ale przede wszystkim z odbywającym się rokrocznie Concorso d’Eleganza, konkursie elegancji samochodów klasycznych i koncepcyjnych. Wśród dotychczas wystawianych klasyków nie brakowało takich perełek jak Alfa Romeo 8C 2900B Touring Berlinetta z 1938 roku, Maserati A6 GCS z 1955 roku i Ferrari 166 MM Berlinetta Touring z 1949 roku, wyróżniających się na tle współczesnych nie tylko ponadczasową stylistyką, ale także… nie określoną dotychczas wartością rynkową.

Bliskość ciekawych dróg czyni z Cernobbio świetny punkt wypadowy do jazdy, spokojnej i dynamicznej

Dla wtajemniczonych Cernobbio to skarbiec fantastycznych dróg, zarówno tych szybkich jak i krajobrazowych. Na północy wąska ale rzadko uczęszczana Strada Provinciale 9, łącząca Morbegno z malutkim Lenna, asfaltowy cud świata i godzina prawdziwej przygody dla kierowcy. Na wschodzie, rozparta w widłach Como, kręta pętla w trójkącie Erba, Nesso i Bellagio, warta przejechania chociażby dla punktów widokowych. Z początkiem września cały motoryzacyjny świat spogląda na Monze i słynny tor F1, oddalony od Cernobbio o 45 minut spokojnym autostradowym tempem.

Villa d’Este(tica)

Przy wejściu do hotelowej restauracji przykuwa uwagę srebrna taca z krawatami, na wszelki wypadek, gdyby nieroztropny gość zapomniał zabrać ze sobą tę część garderoby. Choć trudno tu o takie faux pas, kiedy zarówno recepcjonista, boy hotelowy czy kelner wyglądają jak z okładki paryskiego żurnala. Nienaganne maniery, obsługa w co najmniej trzech językach obcych (oprócz angielskiego oczywiście), concierge rzucający błyskotliwe anegdoty ze swadą, której nie powstydziłby się sam James Bond. Zresztą analogia do hoteli odwiedzanych przez agenta MI6 jest tu jak najbardziej na miejscu. Finałowe sceny Casino Royale kręcono w bliskim sąsiedztwie obiektu.

Posadzki, meble, ornamenty na zamówienie wielkich tego świata, nie z antykwariatów

To co uderza najbardziej, to naturalność zastanej tu atmosfery, w tych murach etykieta dla nikogo nie jest ciężarem a garnitur zbędną fasadą. Wymaga tego szacunek dla XVI-wiecznych dzieł sztuki, zdobiących wnętrza hotelowych sal i duch dawnych wielkich gospodarzy. Tym Villa d’Este różni się od dowolnego, nawet najdroższego sieciowego hotelu. To świątynia elegancji, w której obecni gospodarze są tylko gośćmi. To ostoja wszystkiego, co przez lata stanowiło kodeks dżentelmena.

c.d.n.

Powrót

Stelvio

Przełęcz Stelvio zachwyca widokami równie bardzo, jak rozczarowuje drogowo

Zdaniem „Top Gear” najlepsza droga w Europie. Naszym zdaniem nie.

Postanowieniem Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku tereny Lombardii trafiają w ręce Cesarstwa Austrii. Aby skomunikować żyzne inkorporowane ziemie z południowym Tyrolem, zapada decyzja o wytyczeniu szlaku przecinającego Alpy Retyckie w symbolicznym trójstyku języka Niemieckiego, Włoskiego i Retoromańskiego (Dreisprachenspitze). Nieprzyjazny klimat i lodowcowa przełęcz o dużym przewyższeniu zmuszają do budowy drogi w surowym reżimie technologicznym.

Droga, wybudowana po 1820 roku, wspina się 75 serpentynami na 25-km odcinku o przewyższeniu 1.800 m na wysokość 2.750 m n.p.m. Na południe, do kurortu Bormio, opada z obniżeniem o 1.530 m. Przeprawa przez Stelvio, obowiązkowy etap kolarskiego Giro d’Italia, nigdy nie zmieniła swego przebiegu od czasu, gdy niemal 200 lat temu zaprojektował ją znakomity włoski inżynier Carlo Donegani.

Spektakularna północna ściana Bormio zapowiada ciekawą i wymagającą wspinaczkę

Na wąskim, nierównym i przez większą część roku śliskim asfalcie odcisnęły się koła najznamienitszych samochodów świata a kamienna bariera oddzielająca od przepaści wystraszyła niejednego kierowcę z annałów motorsportu. Dość wspomnieć o legendzie F1 i Mille Miglia, Sir Stirlingu Mossie, który w 1990 roku spektakularnie i na oczach kamer z całego świata zakończył tu swój występ w rajdzie samochodów zabytkowych.

Kluczowe zakręty Stelvio są ponumerowne kamiennymi tablicami, abyś mógł pochwalić się przed kumplami, gdzie dokładnie „nie wydało”

Dziś pejzaż wybitnych szczytów pnących się na wysokość dochodzącą do 4.000 m n.p.m. przyciąga przede wszystkim amatorów widoków, motocyklistów i dziennikarzy motoryzacyjnych. Ci ostatni wykreowali Stelvio na punkt obowiązkowy pobytu w Alpach, a widok sportowych samochodów na serpentynach spod Gasthof Tibet przewija się w każdym szanującym się magazynie motoryzacyjnym. Słynne trio z Top Gear poszło o krok dalej, nazywając Stelvio najlepszą drogą do jazdy w Europie.

Czy aby na pewno? Nasze klubowe doświadczenia tego nie potwierdzają. Owszem, droga zachwyca ekspozycjami, trudno w Alpach o drugie tak imponujące widokowo i zarazem łatwo dostępne miejsce. Na pewno warto chociaż raz tam być. Niemniej w kategoriach przyjemności z jazdy lepiej sprawdzą się niższe i szersze przełęcze, a zwłaszcza kręte i szybkie szosy w Dolomitach, zwłaszcza te historyczne – niezdublowane autostradami – odcinki Mille Miglia albo trasy testowe Ferrari.

Warto przyjechać tu dla krajobrazów, dla jazdy polecamy Dolomity

Stelvio ogranicza kierowcę ślepymi i ekstremalnie ciasnymi nawrotami oraz szerokością asfaltu uniemożliwiającą dobór optymalnego toru jazdy. Schemat nawrót-prosta-nawrót na dłuższą metę staje się nudny i dydaktycznie jałowy. Wolimy serpentyny o zmiennej geometrii w wydaniu przełęczy Grossglockner i Św. Gotharda, choć nie trzeba szukać tak daleko – podjazd na Salmopol w Beskidzie Śląskim czy do Berehów Górnych w Bieszczadach to nie mniejsza przyjemność dla kierowców szukających wrażeń z jazdy.

Cudze chwalicie, swego nie znacie. Wspinaczka z Ustrzyk Górnych do Berehów Przełęczą Wyżnią to motoryzacyjna przygoda na miarę Alp

Planując przejazd przez Stelvio warto pamiętać o kilku praktycznych radach. Szczyt przełęczy jest wyżej od wierzchołka Rysów, co odczują osoby wrażliwe na ciśnienie i mniejsze nasycenie tlenu w powietrzu. Nastawiając się na dynamiczną jazdę w rachubę wchodzi jedynie południowa część od strony Bormio, choć i tak ze względów bezpieczeństwa wymaga prędkości niższej niż zapewniającą płynność prowadzenia auta, nie mówiąc o przyjemności. Część austriacka wyklucza jakąkolwiek formę szybszej jazdy, przypomina bardziej mozolne wspinanie/staczanie się, a niektóre nawroty są tak ciasne, że większe auta nie mieszczą się na raz i wymagają cofania.

Wąsko, ślisko i ślepo. Stelvio uczy dyscypliny i drogowej intuicji. Warto jechać z pilotem

Warto jechać za pilotem, czyli samochodem prowadzącym, który po przejechaniu serpentyny przyblokuje ruch z przeciwka, aby jadący za nim mogli wykorzystać całą szerokość drogi. W autach o niskim prześwicie należy pamiętać o nieścinaniu nawrotów, gdyż łatwo zawiesić się na różnicy poziomów dróg. W końcu porada aktualna na wszystkich drogowych przełęczach, choć tu wymagająca szczególnego podkreślenia. Podczas zjazdów krytycznie ważne jest stałe hamowanie silnikiem (w skrzyniach zautomatyzowanych w trybie ręcznym), bo przy poleganiu wyłącznie na hamulcach taka różnica poziomów zagotuje każde.

Na otwartych płaskowyżach po stronie Bormio można złapać oddech, choć ciągle brakuje swobody toru jazdy i prędkości

Czy warto przejechać Stelvio? Tak.

Czy nastawiać się przy tym na przygodę życia? Nie.

c.d.n.

Powrót

Lista postów