Tag: is_tag

La dolce vita

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day” z kulminacją w Pałacu w Nieborowie

Spacer pawilonami ogrodowymi nieborowskiej Arkadii, bogato zdobionymi dziełami sztuki antycznej, przenosi nas w zupełnie inny, nomen omen, idylliczny świat. Za sprawą Heleny z Przeździeckich, małżonki wpływowego księcia Michała Hieronima Radziwiłła i warszawskiego architekta Szymona Bogumiła Zuga, w XVIII wieku powstaje tu miejsce niezwykłe, barokowy pałac z romantycznymi ogrodami, przyciągające elity intelektualne swych czasów. Jak większość dóbr szlacheckich Królestwa Polskiego z czasem targają nim burzliwe koleje losu, od właścicieli utracjuszy po ogień powstań i barbarzyński potop ze wschodu. Dzięki rezolutnym spadkobiercom sukcesji księcia Michała Hieronima może cieszyć oko współczesnych gości pałacu.

Przerwa na kawę gdzieś w środku trasy

Przerwa na pyszną kawę gdzieś w środku trasy

To nie pierwszy raz, jak klubowa kolumna supersamochodów wita w Nieborowie. To miejsce niezwykłe, na swój sposób niepowtarzalne w skali całego kraju. Umysły targane emocjami prowadzenia najwspanialszych aut świata doznają tu ukojenia, powrotu do korzeni, doświadczają zbawiennej pokory płynącej z lekcji historii, przemyśleń o współczesności oglądanej w pryzmacie zatrzymanego czasu tego miejsca. Ta kuchnia. Wspaniała! Prosta, ale serwowana od serca. Do tego niezwykłe spotkanie w sali jadalnej z aktualnymi lokatorami, środowiskiem akademickim, które dla nas nabrało szczególnego wymiaru. To była jedna z najbogatszych we wrażenia edycji Supercar Day, także za sprawą samochodów.

Supercar Day

Główny bohater tego „Supercar Day” Ferrari F12 Berlinetta

Bezpośrednie porównanie 458 Italia i F12 Berlinetta, prawdopodobnie najciekawszych jako całość współczesnych supersamochodów z Włoch, wypełniło część dyskusyjną tej niezwykłej soboty. Jesteśmy zachłyśnięci możliwościami Berlinetty w warunkach trasowych, to auto wkracza w nowy wymiar GT, torowe standardy przenosi w humanitarny sposób w codzienne realia. Gdy trzeba umiejętnie oddziela kierowcę od męczącej interakcji z drogą, ale za autostradowym zjazdem pozostaje w pełni kompetentne i bezpośrednie w odbiorze. Jak reszta nowej generacji Ferrari traci drobne uciążliwości tak charakterystyczne dla włoskich supersamochodów starszej daty. To jak wykorzystano absurdalną liczbę 740 koni dla dobra zlaicyzowanego odbiorcy budzi największy podziw.

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

458 to zupełnie inny żywioł, jakby od innego producenta – skwitował jeden z Klubowiczów. Po turystycznym F12 zachwyca jej lekkość i bezpośredniość, swą jasno zdefiniowaną zadaniowością przypomina Lancera Evo i Imprezę STi. Nie stworzono jej na trasy ani do miejskiego lansu. Monolit konstrukcji budzi pełne zaufanie, daje pewność, że intensywny styl jazdy nie robi jej krzywdy, ale zapewnia życiodajny wysiłek. Jest jak pies zaprzęgowy, domaga się wyzwań, krętych dróg i wysokich obrotów. Na temat linii V8-ek z Maranello, po doświadczeniach z 355, 430 i 458, moglibyśmy napisać osobny artykuł. Przejażdżka za skoncentrowaną na szybkim wychodzeniu z zakrętów Italią, w Corvette z otwartym dachem, pozostaje w uszach na bardzo długo.

Supercar Day

Brak mu szlachetnych manier i aparycji, ale kompetencjami Subaru Impreza WRX STi jest tu jak równy z równym

Analogowe Porsche 911 GTS czy sterylne cyfrowe 911 Turbo? Dla niektórych z nas odpowiedź, choć nierzadko skrajnie różna, cisnęła się sama na usta. Bez względu na preferencje współpraca sprzęgła i oporu lewarka 911-tki to prawdziwa fizyczna przyjemność, nie zbędna uciążliwość. A czy bezpardonowo sztywny CLK63 AMG Black Series może spełniać kryteria przyjemnego auta GT? Podróż równymi jak stół drogami zachodniego Mazowsza rodzi zadziwiające wnioski. Czyżby szybkie 200 km pętli górskiej za kierownicą Mercedesa stawało się realnym wyzwaniem? Mamy gotowy pretekst do kolejnego klubowego gran turismo. A skoro zjechaliśmy z nizim, przechodzimy do króla gór nowej Imprezy WRX STi, która na autostradzie dotrzymuje kroku mocniejszym samochodom a na zakrętach wymaga kurtuazyjnego odpuszczania, by nie zawstydzić motoryzacyjnej arystokracji.

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Jak siedem dni la dolce vita w filmie Felliniego tak i my przeżyliśmy siedem różnych odsłon przyjemności z jazdy, uzupełnionych wybornym towarzystwem i pogodą. Dla takich dni warto się starać, najlepiej oddają parytet włożonego wysiłku w wydawane na przyjemność pieniędze. A gdy emocje opadają, pozostają wspomnienia. I obrazy…

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

III Urodziny Klubu

Na klubową imprezę urodzinową spojrzeć można na wiele sposobów. Księgowy doliczyłby się wielu milionów PLN zaparkowanych na przestrzeni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Italofil zwróciłby pewnie uwagę, że od czasów przedwojennej Warszawy nie było tu tylu świadectw wielkości włoskiego dizajnu. Ulica Żurawia stała się Mekką dla carspotterów a tęgie umysły forumowych hejterów tworzyły kolejne hipotezy, ile kto nakradł. Samochodowy zgiełk zainteresował też filozofów zadających pytania egzystencjonalne.

W cieniu ognia spekulacji świętowaliśmy trzecią rocznicę powstania miejsca, które na motoryzację spogląda inaczej niż w utarty sposób. Nie próżny i komercyjny ale pasjonacki. Szukając w niej wrażeń, wyzwań, okazji do doskonalenia siebie, czyli tego, co daje prawdziwą przyjemność z życia.

Przeżyliśmy wspólnie tak wiele wspaniałych chwil, że śmiało możemy sobie życzyć słowami piosenki Edyty Bartosiewicz: wszystkiego co już jest, o czym jeszcze nie wiesz, byś zawsze sobą był. Jak stwierdził jeden z gości, jeśli cały rok ma być taki, jak ten wieczór, to postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Świetnie, bo o to nam właśnie chodziło.

Ponoć jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Dlatego, drogi Czytelniku, zamień się w słuch.

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

 

III Urodziny Supercar Club Poland

III Urodziny Supercar Club Poland

Powrót

Madmobile

Kiedy zapada noc, wyczulają się zmysły, odzywa się w nim instynkt drapieżcy. Pochłania przestrzeń z łatwością, jakiej próżno szukać gdzie indziej w drogowej dżungli

Drapieżnik grasuje nocą.

Było gdzieś przed godziną piątą, wiosenny poranek powitał rosą i przenikliwym chłodem. Na drogach pusto, gdzieniegdzie błąkały się pojedyncze samochody i sznurki tirów. Na zachodniej wylotówce z Warszawy zdałem sobie sprawę z tego, że znane od lat drogi pokazują zupełnie nowe oblicze, gdy stają się puste. Możliwość jazdy prawidłowym torem to jednak gros frajdy z prowadzenia samochodu. Można tak płynąć bez końca koncentrując się tylko drodze, niczym więcej.

Gdyby nie Golf Mk3 z badlookiem przyklejony metr za mną nie poczułbym, że jadę czymś niestandardowym. Ponad 30-centymetrowe walce opon wydają się niczym nie wzruszone pewnie tak długo, aż zrobi się mokro. Nawet ultra niski prześwit podwozia nie sprawia problemów, co zaskoczyło mnie już w Lamborghini Gallardo. Jedno jest pewne, standardowe polskie jednopasmówki są za małe dla tego auta – każdy mijany samochód to gra w uda-się-czy-nie-uda.

Nazwanie go wygodnym byłoby nadużyciem, choć wnętrze jest przyjemne i estetyczne. Trudno się z niego wychodzi, dosłownie i w przenośni

Autostradowe 150 km/h na tempomacie potrafi uśpić, na siódmym biegu i trybie Strada silnik zdaje się być na pograniczu zgaśnięcia. Ruch zaczyna gęstnieć, lewym pasem mkną samochody z taką prędkością, jakby chciały uciec przed wschodzącym słońcem. Gdyby nie zjazd z autostrady pewnie nie przekonałbym się, czym jest zawieszenie pushrod, o którym wspominał Miś przy wydaniu. W szybkim ostrym zakręcie można wręcz jechać slalomem, nie czuć jakiegokolwiek przechyłu czy niepewności w zachowaniu auta. Wyjście, redukcja, co najmniej pół kilometra pustej i prostej drogi. Matko, to nie może dziać się naprawdę…

W bardzo niepoważnym nadwoziu upakowano bardzo poważną technologię powodującą, że dynamika i układ jezdny wraczają w obszary dotąd niespotykane w autach z uchwytami na kubki

Kostka brukowa przed Łowiczem jest jak aparat Roentgena, prześwietla zawieszenie pod kątem jakichkolwiek niedoróbek. Tutaj zdaje się, jakby koła z podwoziem łączył blok żelbetonowy, żadnego luzu czy elastycznego łącznika. Karbonowy monokok nie ma tu łatwego życia, nie wspominając o kierowcy. I tak płynnie przechodzimy do sedna auta, które określiłbym jednym słowem – absurd. Było jeszcze za wcześnie, by parking na łowickim Starym Rynku wypełnił się samochodami, mimo to nie byłem w stanie zaparkować go bez pomocy, nie lada zaskoczonego, przechodnia. Kamera i czujniki cofania nic tu nie pomogą, w tym aucie do tyłu nie widać po prostu nic. Dowolne Ferrari przy nim wydaje się jak SUV. Pomijam już obciach przy otwieraniu drzwi do góry.

Ale to nie koniec absurdu. Auto prowadzi się ciężko, trochę kwadratowo, na trasie modlisz się, aby nie musieć z niego wychodzić pamiętając o mordędze, którą przeżyłeś pakując się do środka. Niestety długo nie nacieszysz się jazdą, mnie 90-litrowy bak wystarczył na 250 km. Na co więc komu ten samochód? Odpowiedź nadchodzi na pustej krajowej jedynce. To auto stworzono na proste drogi, aby sycić się, ba zachłysnąć się, prędkością. Furia jej nabierania, dźwięk tej V12-ki rozkręconej po czerwone pole rozsadza mózg i zmysły. Nie interesują mnie proste tylko zakręty. Tak, też kiedyś to mówiłem. W nim spieszysz się kochać proste, bo bardzo szybko odchodzą.

Próżno tu szukać włoskiej elegancji, to absurdalny samochód z równie absurdalną deską rozdzielczą

Podczas postoju na stacji podchodzi do mnie kierowca tankujący obok samochód. Oprócz sakramentalnego pytania o spalanie mówi podekscytowany, że gdy zobaczył mnie w lusterku, o mało nie padł na zawał. Kątem oka spoglądam na stojącą obok mnie żółtą płaszczkę. Z tymi krzywiznami nadwozia jak żywo przypomina pokrytego łuskami smoka, z agresywnym wzrokiem ostrzegającym o nadciągającym niebezpieczeństwie i końcówką wydechu osmaloną od entuzjastycznie wypluwanego ognia. Na drodze pożera wszystko, daje kierowcy poczucie wszechwładzy, trzymania palca na guziku atomowym. I dokładnie tak brzmi. Po zmroku taki widok z zewnątrz musi być czymś niesamowitym.

Wszelkie podobieństwa do potwora nieprzypadkowe

Granice Warszawy przekraczam już wraz z porannym korkiem. Poza wlepionym wzrokiem kierowców znowu wszystko wraca do normy. Chyba jeszcze nie do końca dotarło do mnie to, co właśnie przeżyłem. Taka samotna podróż, relacja sam na sam z samochodem i pustą drogą to mistyczne przeżycie, coś dla czego pasjonat samochodów może sprzedać nerkę. A i tak nie starczy mu na komplet opon do tego auta.

Gdziekolwiek się pojawi, jest w centrum uwagi. Budzi skrajne emocje od zachwytu do pogardy. Jeśli nie jesteś na to gotowy, nie wsiadaj do niego

Lamborghini Aventador to nie maszyna, to swego rodzaju zjawisko, wybryk inżynierii, istny absurd na kołach. Wstrzymuje oddech, przykuwa wzrok i ogłusza. Dzień powszedni zamienia w największe święto w roku, odkrywa w kierowcy drugie oblicze drapieżcy, nawet jeśli na co dzień przemieszcza się bocianem w karabinie*. Oddając kluczyki w klubowym garażu i wsiadając do swojego codziennego tapczanuzrozumiałem raz jeszcze, po co stworzono supersamochody. Abyś wiedział, jak wygodny jest Twój zwykły du**wóz.

Marcin / Klubowicz Supercar Club Poland

* W nomenklaturze handlarzy na giełdzie samochodów w Magdeburgu auto z silnikiem Diesla i z automatyczną skrzynią biegów.

Powrót

Supercar Night

W 1734 r. August III Sas wjeżdżał tędy triumfalnie przy wrzawie tysięcy Warszawian. Miał tylko gorsze fury

Phil Bosmans powiedział ponoć kiedyś, że żadna noc nie może być tak czarna, żeby nie dało się odszukać choć jednej gwiazdy. Kimkolwiek on był… Niemniej pomimo zachmurzonego nieba, ostatni środowy wieczór w warszawskim Śródmieściu rozświetlały gwiazdy. A nawet dało się ich zliczyć dziesięć.

Klubowe supersamochody służą nam zwykle do dawania przyjemności z szybkiej jazdy, pokonywania kilometrów w najbardziej emocjonujący z możliwych sposobów. Tym razem przypomniały, że poza otoczką mechaniczną dają równie wiele emocji z samego patrzenia. Że bez względu na wiek i status społeczny przy nich wszyscy jesteśmy dziećmi (tu pozdrowienia dla Pana w średnim wieku, który przebiegł za nami całe Krakowskie Przedmieście).

Dziękuję Uczestnikom za mile spędzony czas, a Panom z Żandarmerii za najsprawniejszy przejazd przez Centrum Warszawy, jaki dany mi było doświadczyć. Arrivederci!

Przejazd koło Bristolu, w kontekście niedawnych jego gości nabiera nowego znaczenia…

Raczej: tak działa Ferrari Rosso, Orange Borealis, California Yellow etc.

Przesiadka na Torwarze. Nad porządkiem i bezpieczeństwem zgromadzenia czuwa detektyw Crockett

A skoro już o Misiu mowa, pojawiły się zarzuty, że bardziej przypomina ordynatora i piekarza. Co za ignorancja…

Warszawa, ulica Żurawia. Proszę nie regulować odbiorników, to nie Cannes ani Nicea

Szymon / Supercar Club Poland

Powrót

Lista postów