To nie pora dla supersamochodów

Co nie znaczy, że to nie pora dla kierowców. Gdy drogi robią się śliskie i większość supersamochodów zapada w garażowy sen, nastaje najlepszy czas na naukę prowadzenia. Jazda po śniegu to kwintesencja wszelkich umiejętności – jeśli potrafisz prowadzić po białej nawierzchni, to potrafisz na każdej. Dlaczego śnieg jest tak znakomity do nauki? Ponieważ pozwala poznawać kinetykę prowadzenia samochodu przy znacznie niższych prędkościach niż jakakolwiek inna nawierzchnia. Po śniegu można jeździć kontrolowanymi poślizgami przy kilkudziesięciu km/h bez niszczenia samochodu i nadmiernego ryzyka. Na śniegu wszystko dzieje się wolniej i łagodniej niż na asfalcie, dlatego można się uczyć, tzn. obserwować efekty swoich poczynań i korygować je w czasie rzeczywistym.

Supersamochody nie są stworzone do zimowych warunków – niskie, sztywne zawieszenia i monstrualne koła czynią je bezradnymi na śniegu. W takich warunkach najlepiej spisują się auta na wąskich oponach i z miękkim zawieszeniem o dużym skoku. Oczywiście, supersamochodem na zimówkach da się jeździć zimą, ale po co, skoro nie będzie to ani przyjemne, ani bezpieczne, ani skuteczne. Jest tak wiele innych fascynujących aut, którymi można rozwijać się jako kierowca na śliskim i czerpać garściami przyjemność z jazdy poza przyczepnością.

Tylny napęd + śnieg = najwyższa szkoła jazdy

Ferrari wypuściło w minionym roku FF – swój pierwszy w historii model z napędem na cztery koła. Głównym celem FF jest poszerzenie zastosowań skrajnie niepraktycznych Ferrari. Teraz miłośnik konika z Maranello może podjechać pod stok w cztery osoby. Aby pokazać, co FF potrafi zimą, Ferrari poprosiło Markku Allena, byłego rajdowego mistrza, o kilka popisów na zaśnieżonej szosie. Całkiem zgrabnie się prowadzi w takich warunkach jak na 600 KM.

FF – pierwsze Ferrari promowane w śnieżnej scenerii

A to już kwintesencja przyjemności z jazdy po śniegu, czy w ogóle z jazdy. Tylnonapędowe 911, dobre zimówki i idealnie gładki biały Nurburgring Nordschleife tylko i wyłącznie dla jednego auta. Założe się, że kierowca – Tim Schrick – przez cały przejazd zaklinał rzeczywistość, aby ta chwila trwała wiecznie!

Takich magicznych chwil za kierownicami najlepszych aut świata życzymy Wam i sobie w tym roku jak najwięcej!

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *