Supercar Night

W 1734 r. August III Sas wjeżdżał tędy triumfalnie przy wrzawie tysięcy Warszawian. Miał tylko gorsze fury

Phil Bosmans powiedział ponoć kiedyś, że żadna noc nie może być tak czarna, żeby nie dało się odszukać choć jednej gwiazdy. Kimkolwiek on był… Niemniej pomimo zachmurzonego nieba, ostatni środowy wieczór w warszawskim Śródmieściu rozświetlały gwiazdy. A nawet dało się ich zliczyć dziesięć.

Klubowe supersamochody służą nam zwykle do dawania przyjemności z szybkiej jazdy, pokonywania kilometrów w najbardziej emocjonujący z możliwych sposobów. Tym razem przypomniały, że poza otoczką mechaniczną dają równie wiele emocji z samego patrzenia. Że bez względu na wiek i status społeczny przy nich wszyscy jesteśmy dziećmi (tu pozdrowienia dla Pana w średnim wieku, który przebiegł za nami całe Krakowskie Przedmieście).

Dziękuję Uczestnikom za mile spędzony czas, a Panom z Żandarmerii za najsprawniejszy przejazd przez Centrum Warszawy, jaki dany mi było doświadczyć. Arrivederci!

Przejazd koło Bristolu, w kontekście niedawnych jego gości nabiera nowego znaczenia…

Raczej: tak działa Ferrari Rosso, Orange Borealis, California Yellow etc.

Przesiadka na Torwarze. Nad porządkiem i bezpieczeństwem zgromadzenia czuwa detektyw Crockett

A skoro już o Misiu mowa, pojawiły się zarzuty, że bardziej przypomina ordynatora i piekarza. Co za ignorancja…

Warszawa, ulica Żurawia. Proszę nie regulować odbiorników, to nie Cannes ani Nicea

Szymon / Supercar Club Poland

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *