Tag: is_tag 1 2

Taki mamy klimat

Trudno oprzeć się wrażeniu, że przyroda, która zawsze była przeciwko nam, w tym roku zrobiła ukłon w naszym kierunku. Choć koncepcja 28 stopni ciepła w środku nocy nie każdemu musi przypaść do gustu, kierowcom kabrioletów powiększyła lebensraum o tereny miedzy Odrą a Bugiem. Klubowy, nie bójmy się słów, geniusz synoptyczny przejawił się nie tylko predykcją tegorocznej pogody, ale takim doborem floty, aby trafiła w różnorodne gusta Klubowiczów.

Clipboard01

O Jaguarze F-Type już pisaliśmy, w coraz bardziej laicyzującym się świecie superaut, dla zdrowej odmiany, ambitnemu kierowcy stawia wyzwania, a nie protekcjonalnie prowadzi go za rękę. To Jag, który jeszcze nie wydoroślał, szuka zaczepki, prowokuje, zachęca do próbowania mocniej, choć chwilę później potrafi zamienić się w rozpieszczający wygodą krążownik szos. Ten rok z pewnością nie byłby dla nas równie udany, gdyby nie pojawił się w garażu.

Co innego McLaren MP4-12C, nie znajdujemy dla niego porównania w dotychczas objeżdżonej flocie. Ma w sobie coś z Ferrari 458, tą zwinność wagi lekkiej i bezkompromisowe nastawienie na przyjemność a nie wygodę. Jednak nawet w porównaniu z włoszką swą siłę opiera bardziej na elektronice niż mechanice. Jeśli ma jakieś wady, zagłusza je bezpardonowym rykiem wydechu Akrapoviča i świstem turbin rodem z Tokyo Drift.

Porsche Boxster S to jedno z odkryć sezonu, choć o jego predyspozycjach do bycia genialnym roadsterem wiadomo już od lat 90-tych. Generacja 981 łączy wszelkie dobrodziejstwa techniki czasów dzisiejszych z pierwotnym genem perfekcyjnie wyważonego auta przez centralnie umieszczony silnik. A skoro o nim mowa, fantastyczna wysokoobrotowa i nie przerastająca możliwości trakcyjnych jednostka. Jeśli Porsche zdecyduje się kiedyś dołożyć tu turbo, zatraci się idea tego auta a wartość prekursorów z pewnością pójdzie do góry.

Któryś z Klubowiczów powiedział ostatnio, że dobrze jeżdżący samochód to tylko połowa sukcesu, druga to piękna pogoda. Fakt, dzięki obu połówkom zaliczamy ten rok do najbardziej udanych w historii Klubu.

A teraz… Pozdrawiamy ze słonecznej Emilii-Romanii po pierwszym dniu GT Terra di motori.

Buonanotte,
Kamil

Powrót

GT Alpejskie Przełęcze (Dzień 3 i 4)

Powrót do GT Przełęcze Alpejskie (Dzień 2)

Na trójstyku prowincji Trydent, Werona i Brescia znajdujemy największe i najczystsze jezioro we Włoszech – Lago di Garda. To nie przypadek, że klubowa kolumna trafia w to miejsce przy okazji każdego włoskiego Gran Turismo. Zstępujący lodowiec wyrzeźbił tu naturalny cud świata, misterną siatkę przełęczy porośniętych bujną roślinnością śródziemnomorską z łagodnym i sprzyjającym wegetacji klimatem. W tej wysokogórskiej scenerii, wśród cyprysów, oleandrów, cedrów i palm, trafiamy do najpiękniejszych miasteczek pamiętających czasy wczesnego średniowiecza. Łączące je drogi stanowią świetny poligon dla ambitnych kierowców szukających wrażeń z aktywnej jazdy, nie nudzącej się nawet przez chwilę dzięki zmiennym krajobrazom.

Jeszcze wczoraj w Alpach pokonywany dystans mierzyliśmy nie kilometrami lecz wyzwaniami. Dziś z Ronzone jedziemy na południe, krętymi przesmykami Dolomitów docieramy do północnego krańca Gardy, odpoczywamy i zwiedzamy Riva del Garda – jedno z najbardziej klimatycznych miejsc tego regionu. Relaks nad krystalicznie czystą (i ciepłą pomimo pory roku!) wodą łączymy z noclegiem w luksusowym hotelu i kolacją w miejscowej osterii, która okazała się hitem wyprawy nagrodzonym owacjami na stojąco. Kolejny, czyli czwarty i ostatni dzień klubowego gran turismo, stał pod znakiem Mille Miglia oraz wizyty w rewelacyjnym muzeum wyścigu na przedmieściach Brescii. Stamtąd, już leniwie autostradą, zmierzamy na lotnisko wieńczące naszą wielką włoską przygodę.

Szybki serwis hamulców w Gallardo w miejscowym serwisie. Obok stojące wyścigowe klasyki i youndtimery pokazują najdobitniej, że znajdujemy się w ojczyźnie motoryzacji, Terra di Motori.

Szybki serwis hamulców w Gallardo w miejscowym serwisie. Obok stojące wyścigowe klasyki i youngtimery pokazują najdobitniej, że znajdujemy się w ojczyźnie motoryzacji, Terra di Motori.

dIMG_2605

Nad Gardą niezmiennie pięknie, spokojne wody jeziora zatrzymują czas i sprawiają, że ten sam widok rok temu sprawia wrażenie wczorajszego. Zatrzymujemy się tu na szybki poczęstunek i dalej w drogę.

dIMG_2701

Objazd jeziora przy stromej ścianie gór daje niezapomniane wrażenie widokowe i dźwiękowe. Każdy metr tej drogi uzasadnia istnienie supersamochodów, chciałoby się go wydłużyć w nieskończoność.

Bardzo niecodzienny obrazek w tylnym lusterku. Trzech przedstawicieli włoskiej supermotoryzacji skradających się do

Bardzo niecodzienny obrazek w tylnym lusterku. Trzech czołowych przedstawicieli włoskiej supermotoryzacji skradających się do pożarcia napotkanego ruchu. Po takiej wyprawie patrzysz na nie jak na precyzyjną broń drogową, nie bulwarowych ściemniaczy.

Każda wyprawa ma swój punkt kulminacyjny, moment kiedy emocje sięgają zenitu i wszystko to, co wydarzyło się dotychczas nabiera prawdziwego sensu. Dla nas

Każda wyprawa ma swój punkt kulminacyjny, moment kiedy emocje sięgają zenitu i wszystko to, co wydarzyło się dotychczas, schodzi na drugi plan. GT Alpejskie Przełęcze podsumowuje wizyta w Ristorante Al Volt, uczta, uniesienie, pozazmysłowe przeżycie. Trudno ująć to w słowach, bo gospodarze osterii w Riva del Garda przygotowali nam kilka godzin zapomnienia o świecie. Nie jadłeś dotychczas czegoś tak dobrego, uwierz mi…

Kontakt z supergastronomią, jak z supersamochodami, uczy że o całościowym wrażeniu decydują detale. To nimi się zachwycasz, to o nich będziesz pamiętał po roku i dłużej. O sukcesie Al Volt zadecydował scenariusz kolacji. Tak, to najlepsze słowo. Z góry założony genialny plan smaków i doznań wzrokowych.

Kontakt z supergastronomią, jak z supersamochodami, uczy, że o całościowym wrażeniu decydują detale. To nimi się zachwycasz, to o nich będziesz pamiętał po roku i dłużej. O sukcesie Al Volt zadecydował scenariusz kolacji. Tak, to najlepsze słowo. Z góry założony, genialny plan smaków i doznań wzrokowych następujących po sobie nieprzypadkowo.

Kilkanaście drobnych potraw, które jak wina spod ręki dobrego sommeliera odkrywają w ustach kulinarnego laika dotąd nie doświadczane wrażenia smakowe. Ta kolacja bardziej niż poznaniem kuchni Włoch była poznaniem samego siebie.

Kilkanaście drobnych potraw, które jak wina spod ręki dobrego sommeliera odkrywają w ustach kulinarnego laika dotąd nie doświadczane wrażenia smakowe. Ta kolacja, bardziej niż poznaniem kuchni Włoch, była poznaniem samego siebie.

Nad ranem Garda powoli budzi się do życia, nieco skostniała po chłodnej i wilgotnej nocy. Aż trudno uwierzyć, że to ostatni dzień wyprawy. Czy istnieje życie po klubowym GT? Pewnie tak, choć w takich chwilach uzmysławiasz sobie, że chyba tracisz na nim czas.

Nad ranem Garda powoli budzi się do życia, nieco skostniała po chłodnej i wilgotnej nocy. Aż trudno uwierzyć, że to ostatni dzień wyprawy. Czy istnieje życie po klubowym GT? Pewnie tak, choć w takich chwilach uświadamiasz sobie, że trochę tracisz na nie czas.

dIMG_3006

Otaczające Gardę Alpy z Grupy Baldo mają swój niepowtarzalny klimat. Masywne stożki i kotły polodowcowe budzą respekt i chęć odkrywania ukrytych wśród nich tajemnic. Z rozmów z miejscowymi dowiadujemy się o ich kaprysach i krążących o nich legendach. Tak jak z drogami, to góry dla odważnych, którzy dla satysfakcji nie boją się poświęcić dużo. Czasami wszystko.

Korzystamy z ostatnich uroków kulinarnych Gardy. Już niedługo czeka nas podróż na południe i powrót do "normalności". Po drodze zahaczymy o jeszcze jedno, bardzo ważne dla wyprawy miejsce.

Korzystamy z ostatnich uroków kulinarnych Gardy. Już niedługo czeka nas podróż na południe i powrót do „normalności”. Po drodze zahaczymy o jeszcze jedno, bardzo ważne dla wyprawy miejsce.

No właśnie, Mille Miglia. Żeby zrozumieć włoską motoryzację, trzeba zacząć od elementarza, a nim bezsprzecznie jest ten legendarny wyścig. To w nim zawierały się wszystkie emocje, które współcześni producenci z Terra di Motori próbują wszczepić w swoje dzieła.

No właśnie, Mille Miglia. Żeby zrozumieć włoską motoryzację, trzeba zacząć od elementarza, a nim bezsprzecznie jest ten legendarny wyścig. To w nim zawierały się wszystkie emocje, które współcześni producenci z Terra di Motori próbują wszczepić w swoje dzieła.

Czy motoryzacyjni bohaterowie współczesności mają coś w sobie z tamtych szalonych czasów? Myślimy, że tak. Ale sam samochód to za mało, potrzebni są przede wszystkim kierowcy z charakterem i umiejętnościami.

Czy motoryzacyjni bohaterowie współczesności mają coś w sobie z tamtych „pełnokrwistych” czasów? Myślimy, że tak. Ale sam samochód to za mało, potrzebni są przede wszystkim kierowcy z charakterem i umiejętnościami.

To miejsce oddycha samochodami pełną piersią, każdy eksponat to kawał wielkiej historii i inspiracja dla obecnych.

To miejsce oddycha samochodami pełną piersią, każdy eksponat to kawał wielkiej historii i inspiracja dla obecnych. Korzystamy ze specjalnego zaproszenia muzeum, oglądamy i dowiadujemy się o rzeczach, których na co dzień zobaczyć tu nie można.

Chwila na pamiątkowe zdjęcia. To paradoks, ale tempo GT Alpejskie Przełęcze było tak duże, że zapomnieliśmy o rzeczach przyziemnych. Do tej wyprawy będziemy wracać jeszcze nie raz i pewnie nie tylko w przyszłym roku.

Chwila na pamiątkowe zdjęcia. To paradoks, ale tempo GT Alpejskie Przełęcze było tak duże, że zapomnieliśmy o rzeczach przyziemnych. Do tej wyprawy będziemy wracać jeszcze nie raz i pewnie nie tylko w przyszłym roku. To była esencja gran turismo. I klubu.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

GT Alpejskie Przełęcze (Dzień 2)

Powrót do GT Alpejskie Przełęcze (Dzień 1)

Pierwszy haust porannego powietrza wysyca cylindry energetyczną mieszanką. Spokojną atmosferę budzącego się po chłodnej nocy Ronzone przerywa ryk siedmiu silników zalewanych paliwem w niepoprawnych ekologicznie ilościach. Skostniałe po nocnym postoju konstrukcje nabierają temperatury bulgocąc i drżąc, wypełniają okolicę słodkim aromatem niedopalonej benzyny. Po mocnym włoskim espresso i sytym śniadaniu ten mechaniczny koncert ostatecznie stawia nas na nogi i zapowiada intensywny dzień pełen drogowych wrażeń.

Dziś wyruszamy na przygodę z przełęczami, bardzo wąskimi i technicznymi drogami trawersującymi strome zbocza Alp Retyckich. Choć w pamięci nie gaśnie wspomnienie luksusowej nocy w OrsoGrigio, pora skoncentrować się na jeździe. Prawie 300-kilometrowa trasa zapętlona w Ronzone poprowadzi nas przez jedne z najtrudniejszych dróg w tej części Europy, wymagających intuicji i wyprzedzającego myślenia. Czy wczorajsza rozgrzewka w południowym Tyrolu przygotowała nas, by podjąć się tego wyzwania? Na odpowiedź nie trzeba było czekać długo.

as

Orso to luksus wykraczający poza skalę typowych pięciogwiazdkowców. Tu nic nie jest wystandaryzowane, a każdy traktowany indywidualnie. Gospodarze uprzedzeni o przybyciu klubowej grupy przygotowali nam wyjątkowy, szczególnie kulinarnie, wieczór. Po takiej nocy wczesne wstawanie na puste jeszcze drogi nie przychodziło łatwo.

Wspinaczka w kierunku jeziora Santa Giustina nagradza wspaniałymi widokami i wprowadza nas w techniczną hipnozę. Dohamowanie, skręt, apex i gaz. Gra dociążeń, eksperymentów z torem jazdy i granicznymi prędkościami. Długa, ciągnąca się kilkadziesiąt kilometrów esencja przyjemności z jazdy.

Wspinaczka w kierunku jeziora Santa Giustina nagradza wspaniałymi widokami i wprowadza nas w techniczną hipnozę. Dohamowanie, skręt, apex i gaz. Gra dociążeń, eksperymentów z torem jazdy i granicznymi prędkościami. Długa, ciągnąca się kilkadziesiąt kilometrów esencja przyjemności z jazdy.

GT Alpejskie Przełęcze

Polakowi Trydent najczęściej kojarzy się z soborem. W sezonie urlopowym względnie z nartami. Tymczasem Trentino to prawie 10 tys. ha winnic i wachlarz słynnych producentów win m. in. Foradori, San Leonardo czy Ferrari. Tylko na naszej trasie spotkaliśmy kilkanaście sporych i prężnie działających upraw winogron, a jedna z najciekawszych winnic w okolicy miała stać się przystankiem dla klubowej kolumny.

Aby dużo zyskać, trzeba zaryzykować. W gronie ludzi biznesu brzmi to jak truizm, ale późna październikowa data wyprawy budziła wątpliwości, szczególnie pogodowe. Stawką był jednak koniec sezonu turystycznego i puste drogi. Ryzyko opłaciło się - przyjemne temperatury i słońce nie opuszczały nas nawet na krok a trasy wydawały się jakby zamknięte na potrzeby klubowego przejazdu. Czego można chcieć więcej?

Aby dużo zyskać, trzeba zaryzykować. W gronie ludzi biznesu brzmi to jak truizm, ale późna październikowa data wyprawy budziła wątpliwości, szczególnie pogodowe. Stawką był jednak koniec sezonu turystycznego i puste drogi. Ryzyko opłaciło się – przyjemne temperatury i słońce nie opuszczały nas nawet na krok a trasy wydawały się jakby zamknięte na potrzeby klubowego przejazdu. Czego można chcieć więcej?

Klimat włoskich alpejskich miasteczek różni się od tych, które kilkaset kilometrów temu odwiedzaliśmy pokonując Tyrol. Drewniane okiennice, pastelowe kolory przełamywane gdzieniegdzie jaskrawymi elementami elewacji. Na zewnątrz życie płynie spokojnie, choć w domach, jak na włoskich górali przystało,

Klimat włoskich alpejskich miasteczek różni się od tych, które kilkaset kilometrów temu odwiedzaliśmy pokonując Tyrol. Drewniane okiennice, pastelowe kolory przełamywane gdzieniegdzie jaskrawymi elementami elewacji. Na zewnątrz życie płynie spokojnie, choć w domach, jak na włoskich górali przystało, nie brak pewnie rzutkiego temperamentu.

Głęboko w górach drogi zawężają się, perspektywa skraca do kolejnych dwóch zakrętów. Nie liczy się to co za chwilę, ważne co potem. Jeśli teraz nie jesteś gotowy do 

Głęboko w górach drogi zawężają się, perspektywa skraca do kolejnych dwóch zakrętów. Nie liczy się to co za chwilę, ważne co potem. Jeśli nie przewidziałeś dwóch ruchów do przodu, to jest już na to za późno. Z każdym kilometrem przerabiamy ten elementarz szybkiej jazdy samochodem.

Gdyby liczyła się tu moc, Aventador zostawiałby towarzyszy daleko w tyle. Przełęcze preferują jednak zwinność i bezpośredniość samochodu, mniejsza bezwładność pozwala sterować bryłą jako całość, nie tylko przednią osią. Pod tym względem 458 Italia nie ma tutaj konkurencji. Stąd brak jej w peletonie...

Gdyby liczyła się moc, Aventador zostawiałby towarzyszy daleko w tyle. Przełęcze preferują jednak zwinność i bezpośredniość samochodu, mniejsza bezwładność pozwala sterować bryłą jako całością, nie tylko przednią osią. Pod tym względem 458 Italia nie ma tutaj konkurencji. Stąd brak jej w peletonie…

d

Gran Turismo to uczta dla zmysłów, wśród których smak odgrywa kluczową rolę. Dlatego scenariusz wyprawy pisany był pod restauracje odsłaniające prawdziwe oblicze włoskiej kuchni gór. Możesz zwiedzać tygodniami, ale jeśli nie jesteś świadom, czego warto spróbować, to jakbyś tam nigdy nie był. Przed przyjazdem Klubowiczów zasięgnęliśmy opinii ekspertów, przetestowaliśmy na żywym organiźmie i wybraliśmy tylko to, co najlepsze. Efekt końcowy zmiótł wszystkich z nóg. Tak pysznego GT jeszcze nie było.

Winnica z ponad stu letnią tradycją i sukcesami na arenie międzynarodowej. Nie przyjechaliśmy po to, aby dowiedzieć się, jak wyrabia się wino. Przyjechaliśmy poczuć klimat włoskiego gospodarstwa kierowanego pasją do robienia

Winnica z ponad stuletnią tradycją, niszowa, ale ceniona na arenie międzynarodowej. Nie przyjechaliśmy tu po to, aby dowiedzieć się, jak powstaje wino. Przyjechaliśmy poczuć klimat włoskiego gospodarstwa kierowanego pasją do robienia najlepiej tego, na czym się zna i co kocha. Wspaniała odtrutka na komercyjną zarazę naszych czasów.

Aby móc dobrze coś robić, trzeba poznać osiągnięcia pokoleń. Sprawdza się w większośc dyscyplin życiowych. Tutaj, fach winiarski wczoraj i dziś.

Aby móc dobrze coś robić, trzeba poznać osiągnięcia pokoleń. Ta reguła sprawdza się w większości dyscyplin życiowych. Tutaj, fach winiarski wczoraj i dziś.

Księgi rachunkowe z XIX wieku. Po wizycie w takim miejscu ostrożniej posługujesz się określeniem'tradycyjny'.

Księgi rachunkowe z XIX wieku. Po wizycie w takim miejscu ostrożniej posługujesz się nośnym marketingowo i nadużywanym dziś określeniem „tradycyjny”.

Po wizycie w winnicy i zakupach powrót na trasę już w wolniejszym tempie. Wracamy do Orso, by przygotować się do kulminacji programu tego dnia. Jazd nocnych. W tych warunkach prowadzenie samochodu po ciemku wymaga nie tylko umiejętności, ale przede wszystkim odwagi.

Po wizycie w winnicy i zakupach powrót na trasę już w wolniejszym tempie. Wracamy do Orso, by przygotować się do punktu kulminacyjnego dnia. Jazd nocnych. W tych warunkach prowadzenie samochodu po ciemku wymaga nie tylko umiejętności, ale przede wszystkim odwagi.

Gdy dla większości kończy się dzień, dla innych zaczyna jego najbardziej intensywna część. Jest tak ciemno, że zdaje się, jakby świat za szybą oświetlał pas Drogi Mlecznej. Te same drogi, te same samochody, te same czynności, a czujemy się, jakby

Gdy dla większości kończy się dzień, dla innych zaczyna jego najbardziej intensywna część. Tutaj w górach jest tak ciemno, że zdaje się, jakby świat za szybą oświetlał pas Drogi Mlecznej. Te same drogi, te same samochody, te same czynności, a jednak wszystko zupełnie inne. Zmysły wyczulają się do granic możliwości, świadomość zastępuje instynkt. Palec na przycisku „Start Engine”. Czas przenieść się do świata drogowej nirwany.

c.d.n.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

GT Alpejskie Przełęcze (Dzień 1)

Powrót do intro GT Alpejskie Przełęcze

Co różni GT od zwykłej podróży? Wiele, ale przede wszystkim plan. Nie taki godzinowy, raczej scenariusz, zgranie ze sobą czasu, miejsc i emocji, aby zsumowały się w nieprzerwanie ekscytujące doświadczenie. Skorzystanie z potencjału Alp wymagało czegoś więcej niż połączenia kreską na mapie interesujących punktów. Dlatego wyprawę poprzedził tygodniowy pilotaż nastawiony na wyszukiwanie faktycznie wartościowych miejsc, ciekawych ludzi i niekomercyjnych smaków. Właściwa wyprawa to synteza powyższych, esencja odkryć przecedzona przez oczekiwania Uczestników.

Stolica Tyrolu Innsbruck powitała nas deszczem, choć wszystkie prognozy wskazywały, że im dalej na południe, tym więcej przejaśnień. Skąd pomysł, aby modny narciarski kurort rozpoczął klubową przygodę? Odpowiedź pojawiła się już po kilku kilometrach wgłąb doliny Ötztal.

Wszystko przygotowane, czekamy na przylot Uczestników na lotnisku w Innsbrucku.

Wszystko przygotowane, czekamy na przylot Uczestników na lotnisku w Innsbrucku. Start w stolicy Tyrolu to wybór nieprzypadkowy, jak u Hitchcocka fabuła GT Alpejskie Przełęcze rozpoczyna się od doliny Otztal drogowym trzęsieniem ziemi, a im bliżej Trydentu tym napięcie będzie rosnąć.

Szczyty Alp Stubajskich toną w chmurach, ale warunki drogowe nie są najgorsze. Rosnące wskazania barometru potwierdzają tylko optymistyczne prognozę pogody.

Szczyty Alp Retyckich toną w chmurach, ale warunki drogowe nie są najgorsze. Rosnące wskazania barometru potwierdzają tylko optymistyczną prognozę pogody. Spoglądając na klubową flotę trasę do Solden widzimy w jasnych barwach.

Przystanki w drodze to nie organizacyjna konieczność, każdy wnosi coś nowego

Przystanki w drodze to nie organizacyjna konieczność, każdy wnosi coś ciekawego. Niedaleko stąd w latach 90-tych ubiegłego wieku grupa niemieckich turystów odnalazła ciało człowieka, który zmarł ponad 5000 lat temu. Badania genetyczne wykazały, że możliwi krewni denata żyją do dzisiaj w okolicach Solden…

Im głębiej zapuszczamy się doliną Otztal, tym ciekawsze drogi i lepsza pogoda. Kierowcy wyraźnie rozkręcają się, jazda staje się płynna i coraz szybsza. W samochodzie zamykającym klubową kolumnę otwieramy szyby i wsłuchujemy się w koncert silników.

Im głębiej zapuszczamy się doliną Otztal, tym ciekawsze drogi i lepsza pogoda. Kierowcy wyraźnie rozkręcają się, jazda staje się płynna i coraz szybsza. W samochodzie zamykającym klubową kolumnę otwieramy szyby i wsłuchujemy się w muzykę silników. Strome zbocza wąwozu zamieniają to miejsce w prawdziwą sale koncertową.

Jak w muzyce trasa wymaga harmonii, sinusoidy tempa, aby nie męczyła intensywnością i nie usypiała monotonią. Podczas pilotażu dobraliśmy drogi tak, aby interwały zrywów na krętych przełęczach przedzielały chwile odpoczynku na otwartych płaskowyżach.

Jak w muzyce trasa wymaga harmonii, sinusoidy tempa, aby nie męczyła intensywnością i nie usypiała monotonią. Podczas pilotażu dobraliśmy drogi tak, aby interwały zrywów na krętych przełęczach przedzielały chwile odpoczynku na otwartych płaskowyżach. Taka jak ta widoczna partia szybkich zakrętów to sama przyjemność.

Kolejny przystanek, tym razem z zamiarem posiłku. Pilotaż zidentyfikował to miejsce jako ostoję tradycyjnej tyrolskiej kuchni serwowanej w niepowtarzalny domowy sposób. Dla wzmocnienia smaku dodatkowo wrażenia wzrokowe, piękna ekspozycja na dolinę.

Kolejny przystanek, tym razem z zamiarem posiłku. Pilotaż zidentyfikował to miejsce jako ostoję tradycyjnej tyrolskiej kuchni serwowanej w niepowtarzalny domowy sposób. Dla wzmocnienia smaku dodatkowo wrażenia wzrokowe, piękna ekspozycja na dolinę.

GT Alpejskie Przełęcze

Południowo austriacka gościnność nakazuje, aby gość spróbował wszystkiego, co uchodzi za specjalność domu. W ten sposób doświadczyliśmy pierwszej odsłony kulinarnych uniesień tej wyprawy. Przepyszna wędlina Speck zdradza, że zbliżamy się do granicy z Trydentem-Górną Adygą.

Choć zbliżamy się do ojczyzny supermotoryzacji, kolumna klubowych aut wzbudza ogromne poruszenie. Gdziekolwiek się pojawimy, spotykamy się z entuzjastycznym przyjęciem i honorami godnymi bohaterów. No cóż, aby 

Kolumna klubowych aut wzbudza ogromne poruszenie. Gdziekolwiek się pojawimy, spotykamy się z entuzjastycznym przyjęciem i honorami godnymi bohaterów. Nie istotne, że stać Cię na taki samochód, istotne że stać Cię, aby zmierzyć się z tymi drogami.

Fenomenalne otwarte płaskowyże pozwalają po raz pierwszy pojechać naprawdę szybko bez obawy o dalszy przebieg drogi. Wraz ze wzrostem prędkości każdy kierowca przenosi się do swojego świata percepcji auta i otoczenia. Głos w krótkofalówkach milknie na kilkanaście minut. Drogowa Nirvana.

Fenomenalne otwarte płaskowyże pozwalają po raz pierwszy pojechać naprawdę szybko bez obawy o dalszy przebieg drogi. Wraz ze wzrostem prędkości każdy kierowca przenosi się do swojego świata percepcji auta i otoczenia. Głos w krótkofalówkach milknie na kilkanaście minut.

Kolejne plany masywów górskich pokazują

Kolejne plany masywów górskich odkrywają przed nami nadchodzącą przygodę. Droga wije się ze znacznymi przewyższeniami, to prawdziwy test dla sprzętu, ale przede wszystkim dla kierowców, od których zależy jego niezawodność w tak wymagających warunkach.

Na alpejskim poligonie drogowym Maserati Granturismo pokazuje swoje dotąd nie odkryte oblicze.

Na alpejskim poligonie drogowym Maserati Granturismo pokazuje swoje dotąd nie odkryte oblicze. Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, czy grand tourer wytrzymuje trudy górskiej wspinaczki, odpowiadamy – tak. A robi to w stylu, którego pozazdrościć mu może nawet Ferrari.

Droga z Solden do Ronzone to cztery kultowe przełęcze drogowe - Monte Giovo, San Leonardo, Timmelsjoch i Passo di Pennes. Na mecie nagroda, jeden z najciekawszych hoteli odwiedzonych jak dotąd przez klubowe GT. Właściciele mogą poszczycić się przynależnością do prestiżowego Jeunes Restaurateurs D’Europe oraz gwiazdką Michelin.

Droga z Solden do Ronzone to cztery kultowe przełęcze drogowe – Monte Giovo, San Leonardo, Timmelsjoch i Passo di Pennes. Na mecie nagroda, jeden z najciekawszych hoteli odwiedzonych jak dotąd przez klubowe GT. Właściciele mogą poszczycić się przynależnością do prestiżowego Jeunes Restaurateurs D’Europe oraz gwiazdką Michelin.

Wszystko przygotowane, przywitają nas gospodarze zdradzając tajemnice swojej kuchni. Jeden z nich to wybitny enolog, który zadba o atmosferę tego wieczoru.

Wszystko przygotowane, przywitają nas gospodarze zdradzając tajemnice swojej kuchni. Jeden z nich to wybitny enolog, który zadba o dobrą atmosferę tego wieczoru.

Kolejne odsłony wieczoru przechodzą po zaprojektowanym przez szefa kuchni spektrum smaków, rozkładając doznania na czynniki pierwsze, drażniąc zmysły subtelnościami by po chwili eksplodować

Kolejne potrawy przechodzą po zaprojektowanym przez szefa kuchni spektrum smaków, rozkładając doznania na czynniki pierwsze, drażniąc zmysły subtelnościami, by po chwili eksplodować ich intensywnością. Pozorny chaos, który dopiero jako całość zdradza ukryty zamysł. Jeśli cokolwiek mogło przyćmić wrażenia drogowe tego dnia, to właśnie ten magiczny wieczór.

c.d.n.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

GT Alpejskie Przełęcze

GT Alpejskie Przełęcze

GT Alpejskie Przełęcze 2014

Start z lotniska w Innsbrucku przeciągał się. Ciężkie chmury zalegające na przedpolu Alp wysyłały jasny komunikat, że przejazd wymagającą drogowo doliną Ötztal będzie nie lada wyzwaniem. Przed nami siedem supersamochodów. Siedem różnych przygód i nagród dla kierowców, którzy odważą się stawić im czoło w warunkach takich, jakie czekają na Gran Turismo Alpejskie Przełęcze. Przez kolejne pięć dni poznaliśmy, co to motoryzacyjny raj, choć droga do niego nie wiodła prosto.

GT Alpejskie Przełęcze 2014

GT Alpejskie Przełęcze 2014

Przełęcze górskie narzucają specyficzne tempo i styl jazdy, wymagają ciągłej koncentracji i zmagania z grawitacją, która raz wspomaga, innym razem straszy. Zamknięty w wąskim kanale drogi balansujesz między przyjemnością a niepewnością. Im szybciej, tym płynniej i przyjemniej, ale też bardziej ryzykownie. Czujesz się, jakbyś trzymał w ręku potencjometr, który im bardziej zbliża Cię na motoryzacyjne wyżyny, tym boleśniejszym grozi upadkiem. Każda dodatkowa kreska to potencjalnie większy problem, pomnożony przez bezwładność maszyny.

GT Alpejskie Przełęcze 2014

GT Alpejskie Przełęcze 2014

Tysiąckilometrowa trasa klubowego GT nie była przypadkowa. Niczym szew spoiła trzy kluczowe dla wyprawy elementy. Jak w swej nazwie, miała przybliżyć nam osiem przełęczy uchodzących za najlepsze wysokogórskie drogi w Europie. W przerwach od jeżdżenia zapewnić odpoczynek przy smakach najwyższej próby, mierzonej gwiazdkami Michelin. Co równie istotne, narzucić niemalejące tempo wrażeń i wyzwań, tak aby każda minuta była wartościowa. Ambitne? W zamyśle. I bardzo czasochłonne. Przygotowanie GT Alpejskie Przełęcze zajęło łącznie dwa miesiące intensywnej pracy.

GT Alpejskie Przełęcze 2014

GT Alpejskie Przełęcze 2014

A wszystko rozpoczyna trasa do Sölden, o której już w najbliższej relacji z pierwszego dnia wyprawy.

Relacja z pierwszego dnia GT Alpejskie Przełęcze

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

La dolce vita

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day” z kulminacją w Pałacu w Nieborowie

Spacer pawilonami ogrodowymi nieborowskiej Arkadii, bogato zdobionymi dziełami sztuki antycznej, przenosi nas w zupełnie inny, nomen omen, idylliczny świat. Za sprawą Heleny z Przeździeckich, małżonki wpływowego księcia Michała Hieronima Radziwiłła i warszawskiego architekta Szymona Bogumiła Zuga, w XVIII wieku powstaje tu miejsce niezwykłe, barokowy pałac z romantycznymi ogrodami, przyciągające elity intelektualne swych czasów. Jak większość dóbr szlacheckich Królestwa Polskiego z czasem targają nim burzliwe koleje losu, od właścicieli utracjuszy po ogień powstań i barbarzyński potop ze wschodu. Dzięki rezolutnym spadkobiercom sukcesji księcia Michała Hieronima może cieszyć oko współczesnych gości pałacu.

Przerwa na kawę gdzieś w środku trasy

Przerwa na pyszną kawę gdzieś w środku trasy

To nie pierwszy raz, jak klubowa kolumna supersamochodów wita w Nieborowie. To miejsce niezwykłe, na swój sposób niepowtarzalne w skali całego kraju. Umysły targane emocjami prowadzenia najwspanialszych aut świata doznają tu ukojenia, powrotu do korzeni, doświadczają zbawiennej pokory płynącej z lekcji historii, przemyśleń o współczesności oglądanej w pryzmacie zatrzymanego czasu tego miejsca. Ta kuchnia. Wspaniała! Prosta, ale serwowana od serca. Do tego niezwykłe spotkanie w sali jadalnej z aktualnymi lokatorami, środowiskiem akademickim, które dla nas nabrało szczególnego wymiaru. To była jedna z najbogatszych we wrażenia edycji Supercar Day, także za sprawą samochodów.

Supercar Day

Główny bohater tego „Supercar Day” Ferrari F12 Berlinetta

Bezpośrednie porównanie 458 Italia i F12 Berlinetta, prawdopodobnie najciekawszych jako całość współczesnych supersamochodów z Włoch, wypełniło część dyskusyjną tej niezwykłej soboty. Jesteśmy zachłyśnięci możliwościami Berlinetty w warunkach trasowych, to auto wkracza w nowy wymiar GT, torowe standardy przenosi w humanitarny sposób w codzienne realia. Gdy trzeba umiejętnie oddziela kierowcę od męczącej interakcji z drogą, ale za autostradowym zjazdem pozostaje w pełni kompetentne i bezpośrednie w odbiorze. Jak reszta nowej generacji Ferrari traci drobne uciążliwości tak charakterystyczne dla włoskich supersamochodów starszej daty. To jak wykorzystano absurdalną liczbę 740 koni dla dobra zlaicyzowanego odbiorcy budzi największy podziw.

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

458 to zupełnie inny żywioł, jakby od innego producenta – skwitował jeden z Klubowiczów. Po turystycznym F12 zachwyca jej lekkość i bezpośredniość, swą jasno zdefiniowaną zadaniowością przypomina Lancera Evo i Imprezę STi. Nie stworzono jej na trasy ani do miejskiego lansu. Monolit konstrukcji budzi pełne zaufanie, daje pewność, że intensywny styl jazdy nie robi jej krzywdy, ale zapewnia życiodajny wysiłek. Jest jak pies zaprzęgowy, domaga się wyzwań, krętych dróg i wysokich obrotów. Na temat linii V8-ek z Maranello, po doświadczeniach z 355, 430 i 458, moglibyśmy napisać osobny artykuł. Przejażdżka za skoncentrowaną na szybkim wychodzeniu z zakrętów Italią, w Corvette z otwartym dachem, pozostaje w uszach na bardzo długo.

Supercar Day

Brak mu szlachetnych manier i aparycji, ale kompetencjami Subaru Impreza WRX STi jest tu jak równy z równym

Analogowe Porsche 911 GTS czy sterylne cyfrowe 911 Turbo? Dla niektórych z nas odpowiedź, choć nierzadko skrajnie różna, cisnęła się sama na usta. Bez względu na preferencje współpraca sprzęgła i oporu lewarka 911-tki to prawdziwa fizyczna przyjemność, nie zbędna uciążliwość. A czy bezpardonowo sztywny CLK63 AMG Black Series może spełniać kryteria przyjemnego auta GT? Podróż równymi jak stół drogami zachodniego Mazowsza rodzi zadziwiające wnioski. Czyżby szybkie 200 km pętli górskiej za kierownicą Mercedesa stawało się realnym wyzwaniem? Mamy gotowy pretekst do kolejnego klubowego gran turismo. A skoro zjechaliśmy z nizim, przechodzimy do króla gór nowej Imprezy WRX STi, która na autostradzie dotrzymuje kroku mocniejszym samochodom a na zakrętach wymaga kurtuazyjnego odpuszczania, by nie zawstydzić motoryzacyjnej arystokracji.

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Jak siedem dni la dolce vita w filmie Felliniego tak i my przeżyliśmy siedem różnych odsłon przyjemności z jazdy, uzupełnionych wybornym towarzystwem i pogodą. Dla takich dni warto się starać, najlepiej oddają parytet włożonego wysiłku w wydawane na przyjemność pieniędze. A gdy emocje opadają, pozostają wspomnienia. I obrazy…

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Villa d’Este

Od 500 lat wody Como ze stoickim spokojem śledzą burzliwą historię Villi d’Este, równie pięknej co polodowcowy pejzaż jeziora

Miejsce przyciągające najgłośniejsze nazwiska świata, świątynia elegancji, mekka klasycznej motoryzacji.

Pani zadała dzieciom do domu, aby od rodziców dowiedziały się, kim jest dżentelmen. Dziewczynka wezwana do odpowiedzi wstaje i stwierdza: Moja mama powiedziała, że to taki elegancki pan, który żył za czasów mojego dziadka.

Zbyt prosto napisać – to nie czasy dżentelmenów. Są i zawsze będą, to co faktycznie przemija, to moda na szlachetne obyczaje. Europa zna jednak miejsca, w których elegancja i dystynkcja nie są pozowanym reliktem przeszłości, ale… warunkiem koniecznym zaproszenia do środka.

Drugi dzień Odysei Włoskiej Klubowiczów Supercar Club Poland zakończył się w Cernobbio, kameralnej miejscowości położonej nad jeziorem Como. Miejscu nieprzypadkowym, dla włoskiego gran turismo domyślnym, którego niezwykłość od lat pisała historia, a współczesność dopisuje kolejne karty.

Burzliwe dzieje

W 1568 roku wpływowy kardynał Tolomeo Ottavio Gallios podjął decyzję o wybudowaniu tu willi wychodzącej na jezioro. Szczególny charakter budowli, nazwanej za górskim strumieniem Garrovo, miał nadać wybitny architekt Pellegrino Pellegrini z Valsoldy. Przez lata obiekt i sąsiadujące z nim ogrody uświetniali kolejni właściciele i ich goście, tworząc zeń ośrodek kulturalny na równi z wypoczynkowym.

Najlepsze lata swego życia spędziła tu na początku XIX wieku Karolina Brunszwicka, przyszła królowa Anglii, żona Jerzego IV. To ona zmienia nazwę willi na d’Este, odkrywając w swym i męża drzewie rodowym odległe XVI-wieczne korzenie o tej nazwie. Dziedziczka rodu Brunszwików wprowadza kolejne udoskonalenia do swej rezydencji, prowadząc rozwiązłe i sybaryckie życie opisywane chętnie przez literaturę tamtych czasów. Znana ze swej hojności doprowadziła do budowy drogi łączącej miasto Como z Cernobbio, obecnie Via Cernobbio, z fantastyczną ekspozycją na jezioro i okalające góry.

Sala Canova Bar z rzeźbami Adama i Ewy z marmuru kararyjskiego, przełom XVI i XVII wieku

Ogromne długi królowej, z którymi pozostawiła willę wracając do Londynu, doprowadziły do przejęcia jej przez rzymskiego bankiera Księcia Torlonia. Frywolne imprezy i obficie zakrapiane alkoholem bankiety od tego czasu na stałe zagościły nad brzegami Como. Przełomowy etap to połowa XIX wieku i dwuletni okres rezydencji cesarzowej Marii Fiodorownej, małżonki Wielkiego Cara Rosji Aleksandra. Zaangażowana w liczne akcje charytatywne na stałe pozostała w pamięci mieszkańców, a wspomnienia o jej dobroduszności i ufundowane sztukaterie zdobiące sale Villi d’Este, do dziś przypominają o „Wielkiej Gospodyni”.

Belle époque

Nieprzerwanie od 1873 roku obiekt mieści jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie, wzbogacony z czasem o efektowny taras i 18-dołkowe pole golfowe, przez koneserów uznawane za najlepsze i najbardziej wymagające z do dziś istniejących. Imponująca lista pisarzy i kompozytorów, szukających inspiracji w murach willi, ze Stendhalem, Byronem, Bellinim, Rossinim, Verdim czy Puccinim włącznie, rośnie po dziś dzień. W księdze honorowych gości widnieją takie postaci jak Mark Twain, Greta Garbo, Bette Davis, Clark Gable, ze współczesnych Josè Carreras, Madonna, Sharon Stone czy Woody Allen.

Jednymi z pierwszych gości hotelu otwartego po 1873 roku byli Verdi i Puccini

Jeśli wiedzieć, kogo zapytać, można dowiedzieć się, co podczas swych wakacyjnych pobytów jadają na śniadanie George Clooney i Mel Gibson, zajmujący zawsze ten sam stolik na tarasie. Modne Włoszki, spacerujące azaliowo-kameliową aleją w hotelowych ogrodach, od lat są inspiracją dla nowych kolekcji Ralpha Laurena, a Alfred Hitchcock siadając w cieniu ulubionego 500-letniego platanu mawiał wprost – to najwspanialsze miejsce na ziemi.

Terra di motori

Pasjonaci motoryzacji kojarzyć mogą willę z częstymi odwiedzinami Nickiego Laudy, Sir Stirlinga Mossa czy Berniego Ecclestone’a, zbudowanym w 36 egzemplarzach modelem Alfa Romeo 6C 2500 Villa d’Este, ale przede wszystkim z odbywającym się rokrocznie Concorso d’Eleganza, konkursie elegancji samochodów klasycznych i koncepcyjnych. Wśród dotychczas wystawianych klasyków nie brakowało takich perełek jak Alfa Romeo 8C 2900B Touring Berlinetta z 1938 roku, Maserati A6 GCS z 1955 roku i Ferrari 166 MM Berlinetta Touring z 1949 roku, wyróżniających się na tle współczesnych nie tylko ponadczasową stylistyką, ale także… nie określoną dotychczas wartością rynkową.

Bliskość ciekawych dróg czyni z Cernobbio świetny punkt wypadowy do jazdy, spokojnej i dynamicznej

Dla wtajemniczonych Cernobbio to skarbiec fantastycznych dróg, zarówno tych szybkich jak i krajobrazowych. Na północy wąska ale rzadko uczęszczana Strada Provinciale 9, łącząca Morbegno z malutkim Lenna, asfaltowy cud świata i godzina prawdziwej przygody dla kierowcy. Na wschodzie, rozparta w widłach Como, kręta pętla w trójkącie Erba, Nesso i Bellagio, warta przejechania chociażby dla punktów widokowych. Z początkiem września cały motoryzacyjny świat spogląda na Monze i słynny tor F1, oddalony od Cernobbio o 45 minut spokojnym autostradowym tempem.

Villa d’Este(tica)

Przy wejściu do hotelowej restauracji przykuwa uwagę srebrna taca z krawatami, na wszelki wypadek, gdyby nieroztropny gość zapomniał zabrać ze sobą tę część garderoby. Choć trudno tu o takie faux pas, kiedy zarówno recepcjonista, boy hotelowy czy kelner wyglądają jak z okładki paryskiego żurnala. Nienaganne maniery, obsługa w co najmniej trzech językach obcych (oprócz angielskiego oczywiście), concierge rzucający błyskotliwe anegdoty ze swadą, której nie powstydziłby się sam James Bond. Zresztą analogia do hoteli odwiedzanych przez agenta MI6 jest tu jak najbardziej na miejscu. Finałowe sceny Casino Royale kręcono w bliskim sąsiedztwie obiektu.

Posadzki, meble, ornamenty na zamówienie wielkich tego świata, nie z antykwariatów

To co uderza najbardziej, to naturalność zastanej tu atmosfery, w tych murach etykieta dla nikogo nie jest ciężarem a garnitur zbędną fasadą. Wymaga tego szacunek dla XVI-wiecznych dzieł sztuki, zdobiących wnętrza hotelowych sal i duch dawnych wielkich gospodarzy. Tym Villa d’Este różni się od dowolnego, nawet najdroższego sieciowego hotelu. To świątynia elegancji, w której obecni gospodarze są tylko gośćmi. To ostoja wszystkiego, co przez lata stanowiło kodeks dżentelmena.

c.d.n.

Powrót

Mazurska jesień

Jesienny ciepły wieczór, światła lamp odbijające się w tafi spokojnego jeziora i supersamochody. Jak oddać magię takiej chwili? Obrazem, ale nie(-)zwykłym.

Klimat jezior mazurskich jest czymś niepowtarzalnym nie tylko między Odrą a Bugiem. Przekonaliśmy się o tym po raz kolejny podczas ostatniego Gran Turismo w rodzinnych stronach Hołka. Choć kilka dni wcześniej, podczas Odysei Włoskiej, oglądaliśmy perły alpejskiego pejzażu – Como i Gardę – nie potrafiliśmy nie zachwycić się aurą polskiego Pojezierza. Spokój i plastyka jesiennych barw rodem z malarstwa Chełmońskiego uspokaja, zmusza do refleksji. Jest wspaniałym zwieńczeniem dnia pełnego motoryzacyjnych wrażeń.

Supersamochody? Tak, ale w wielkim mieście, na tle wieżowców, w zimnym rtęciowym świetle odbijanym w lustrze asfaltu. Czy aby na pewno? Okazuje się, że industrialne supersamochody mogą pięknie wpisywać się w liryczne otoczenie mazurskich jezior. Wystarczy odpowiednie oświetlenie i artysta obrazu, który skomponuje te elementy w harmonijną całość. Za sprawą fotografa Mateusza Klimka zobaczyliśmy nowe oblicze arcydzieł inżynierii z klubowego garażu. Akcja rozgrywa się na planie hotelu Amax w Mikołajkach i Jeziora Mikołajskiego – korytarza łączącego Jezioro Tałty ze Śniadrwami. Miłego oglądania.














Powrót

Podróż w wielkim stylu

Gran Turismo to radość z pokonywania przestrzeni, swobody, bycia co chwila w innych miejscach |  fot. Odyseja Włoska Supercar Club Poland 8-12.10.2013

Podróżujemy coraz częściej, niemal zawsze w pośpiechu i po coś. Gran Turismo to powrót do korzeni – podróży dla przyjemności, w której droga jest celem.

Podróże spowszedniały, coraz rzadziej odczuwamy poruszenie przed zbliżającą się eskapadą. Środki komunikacji stały się narzędziami, jak żelazko, czy laptop. Od do. Z miejsca na miejsce. Zawsze w konkretnym celu. Nawet na urlop jedzie się lub leci, by odpocząć – przyczyna podróży też jest precyzyjnie określona. Praktyczne podejście do podróżowania nawet u entuzjasty może zabić radość z jazdy. Dzieje się tak, jeśli trasy, które pokonujesz, powszednieją; traktujesz je beznamiętnie, jak zadanie do wykonania – szybko, sprawnie, bez zbędnego gadania. Odtrutką na tę zarazę codzienności jest Gran Turismo.

Włoskie korzenie

Gran Turismo lub Grand Tourer – ta nazwa wywodzi się od rodzaju samochodu skonstruowanego z myślą o podróży. GT to samochód coupe, zdolny do pokonywania długich dystansów z wysokimi prędkościami. To jednak nie wszystko, nie może zapominać o komforcie, musi rozpieszczać przestrzenią i wygodą. Wszystko po to, by po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów wysiąść w lepszym nastroju niż przed podróżą. Pionierami byli Włosi – któż inny byłby zdolny do wyznaczenia kanonów tej klasy, jeśli nie konstruktorzy Alfa Romeo, Ferrari czy Lancii. Koronnym przykładem współczesnych GT są samochody Maserati i Aston Martina.

Motoryzacyjny slow-life

Gran Turismo to analogowa przyjemność w świecie cyfrowych podróży. Ile razy jeździcie gdzieś okrężną drogą? Gdzie Was fantazja poniesie. Tu chodzi o niespieszność podróży, ale nie w kontekście jej tempa, lecz przeżywania płynących z niej doznań. Możesz wszystko, ale niczego nie musisz. Przerwa na łyk górskiego powietrza po fascynujących kilometrach przez malowniczą przełęcz – jak najbardziej. Degustacja specjałów miejscowej kuchni – z przyjemnością. To radość z pokonywania przestrzeni, swobody, bycia co chwila w innych miejscach.

Perły w popiele

Przepis na Gran Turismo w wydaniu Supercar Club jest niezmienny. Podróżowanie supersamochodami – z klasą i stylem, przy czym bardziej chodzi o jakość prowadzenia samochodu niż ubioru – po wymagających trasach, z dala od miejsc (na-) znaczonych w przewodnikach. Po sezonie turystycznym, kiedy maleje ruch, szukając płynności jazdy w rytm napotykanych dróg. Gran Turismo to dla nas sztuka planowania podróży, doboru dróg, przystanków, noclegów, restauracji. Wyszukiwania pereł w komercyjnym popiele. To także styl bycia, daleki od współcześnie lansowanego.

Tegoroczna Odyseja Włoska jest tego najlepszym przykładem. W 5 dni przemierzyliśmy prawie 2.000 km po Alpach, wyżynach Lombardii i Emilii-Romanii, jeżdżąc po śladach legendarnego Mille Miglia i wybierając po drodze to, co najciekawsze. Włoską jesień podglądaliśmy nad jeziorami Como i Garda, w Modenie natomiast kulisy powstawania modelu Huayra, cudownego dziecka Horacio Paganiego. Rajska Zatoka powitała nas szkwałem jakby dla kontynuacji wrażeń zza kierownicy na trasach testowych Ferrari. Nie zabrakło specyfiki starego miasta Emilii – Reggio Emilia – z posadzkami z płyt kamiennych, okiennicami poszatkowanymi żaluzjami i zapachem kawy na każdym rogu. Zresztą zobaczcie sami.

Samochody czekają już na nas na starcie w Monachium. Choć jeszcze na lotnisku, Uczestnikom wybrzmiewa już w uszach: Gentlemen, start your engines!

Pierwsza noc u podnóża Alp, jeszcze w Bawarii, w malowniczo położonym zamku pamiętającym początek XX wieku. Zbieramy siły na pierwszy dzień Odysei Włoskiej

Squisita eleganza. Echm… Auserlesen Eleganz

Rankiem budzi nas deszcz, choć nie gasi entuzjazmu. Ruszamy w alpejskie przełęcze

Dynamiczna dojazdówka w góry rozgrzewa oleje i wyostrza koncentracje. Co za widoki!

Na Stelvio zaczyna się robić wąsko, szczęśliwie zmniejszony ruch pozwala korzystać z całej szerokości drogi

Przed szczytem najpiękniejszej drogowej przełęczy świata jest już bardzo wąsko i ślisko. Wszelkie złe przyzwyczajenia z bezrefleksyjnego przemieszczania się po mieście muszą pójść w odstawkę

Na szczycie szybka kawa i deser. Ma wyostrzyć apetyt przed pasjonującą drogą w dół i pysznym regionalnym obiadem w Bormio

Wszystko już przygotowane. Menu wydobywa najcenniejsze skarby kuchni lombardzkiej

Nam najbardziej przypada do gustu multimięsny szaszłyk z dziczyzny podawany w asyście arcysmacznego… grysiku. Z godnym podziwu doborem dodatków charakterystycznym dla Włochów

Nocleg tym razem nad Como w świątyni elegancji. Dosłownie i w przenośni. Krawaty na srebrnej tacy przed wejściem do restauracji dla zapominalskich mówią same za siebie

Następnego dnia czekają jachty Azimut. Rajska Zatoka powitała nas atramentowym niebem i silnym witrem zapowiadającym jednak rychłe nadejście pięknej pogody

Jeśli jachty, nie może zabraknąć przyjaciół z bliskiego wschodu. Przyznacie, dobór koloru adekwatny do klimatu mariny

Morze Liguryjskie i morze… łódek. Asfalt ustępuje wodzie, choć konie mechaniczne będą dalej. I będzie ich aż 4000!

A oto nasz dom na wodzie. Na dachu nie zabrakło nawet jacuzzi

W środku bardzo przytulnie. Dobrze poczują się tu nawet ci marynarze, co nie z żelaza, a z drewna…

Z łódek spowrotem do samochodów, tym razem na trasy legendarnego Mille Miglia. Zakręt w zakręt, siodło w szczyt, prawdziwa drogowa nirwana

Jak zawsze priorytet toru jazdy, uczymy się drogi, wczuwamy w jej rytm. Wspominamy legandarnych kierowców, którzy rywalizowali na tych samych serpentynach

Przypadkowy postój? Nic z tych rzeczy, nasze gran turismo nie ma ani jednego przypadkowego elementu. Tym razem idziemy coś zjeść. Tradycyjnie z wybornym stylem i smakiem

Tym razem specjały kuchni Sycylii. W środku Apeninów ukrytą osterię prowadzi małżeństwo Sycylijczyków

Po jedzeniu ruszamy ponownie na jedne z najlepszych dróg w Europie. Każdy zakręt, każdy kilometr to nowa pasjonująca przygoda. Punkt docelowy – ojczyzna supersamochodów Maranello

Po dynamicznej przejażdżce humory dopisują, czuć charakterytyczne i bardzo przyjemne poruszenie. Depresja nam nie grozi, co tylko potwierdzają wskazania barometru

Wizyta w Pagani i zjawiskowa Huayra. Horacio zachwyca swoim przywiązaniem do detali, perfekcji inżynieryjnego wykończenia, wiernością swoim ideałom, od których odchodzą jego konkurenci. To marka dla prawdziwych pasjonatów, z prawdziwie zasobnym portfelem

Jesteśmy w miejscu ze wszech miar wyjątkowym. O czym przekonać się można na każdym rogu, nawet tym zajmowanym przez maleńką myjnie

Po cudach z włókna węglowego przyszła pora na te z mleka. Sztuka wytwarzania parmigiano, czyli popularnego parmezanu, zarezerwowana jest dla rolników z Emilii-Romanii. My kosztujemy tego najsmaczniejszego, tak dalece innego od serwowanego w dowolnej włoskiej restauracji w Polsce

Miejsce, w którym gościmy, szczególne jest nie tylko ze względu na ser. Trafiamy na unikalną w skali świata kolekcję klasycznych Maserati. Każdy stojący tu okaz potrafi przyćmić estetyką większość współczesnych supersamochodów. Także ceną…

Tymi samochodami ścigały się legendy Mille Miglia, ze Stirlingiem Mossem, Tazio Nuvolarim i Giuseppe Camparim na czele. Bycie przy nich, poczucie klimatu tamtych lat jest czymś niebywałym dla pasjonata motoryzacji

I znowu chwila oddechu od asfaltu i benzyny. Wczesna jesień nad Lago di Garda jest piękna, ze względu na turystyczny spokój i ożywcze powietrze. Relaks na leżakach ze starannie dobranym akcentem kulinarnym powoduje, że nie chce nam się ruszać z miejsca

Sirmione to kolejne miejsce dla koneserów. Wspaniała średniowieczna architektura, niepodrabialny klimat brukowanych uliczek i drewnianych okiennic. Przyjechaliśmy tu odetchnąć przed dalszą podróżą, która tym razem, niestety, czeka nas już w powietrzu

Takie widoki zasilają akumulatory na długi czas. Otwierają oczy na wykwintny styl, którego tak bardzo brakuje między Odrą a Bugiem

Lotnisko w Mediolanie kończy naszą podróż. Chwilowo. Do następnej

Powrót

Targi Frankfurt 2013

Na zachodzie bez zmian – ciśnie się nam na usta po odwiedzeniu tegorocznych Targów we Frankfurcie

Gdyby rynek wtórny supersamochodów miał swój indeks, po Frankfurcie poszybowałby w górę. Producenci zatraceni w wyścigu ekologiczno-technologicznym zapominają, dla kogo tworzą swoje dzieła. Tak, nowości są coraz szybsze, czystsze, samowystarczalne, pobudzają wyobraźnię dotąd niespotykanymi liczbami i skomplikowaną terminologią tkwiącą pod karoseriami. Co z tego, jeśli cała ta ideologia coraz mniej służy świadomym kierowcom, a wychodzi na przeciw zlaicyzownym odbiorcom szukającym jedynie zaspokojenia potrzeby posiadania samochodu z kategorii naj.

Wśród kilkudziesięciu odwiedzonych przez nas stoisk raptem kilka modeli rokowało ciekawą przygodę za kierownicą. Reszta zasili przyfabryczne muzea i dostanie się w ręce szoferów na usługach paliwowych magnatów. Wśród pozytywnych zaskoczeń Ferrari Italia Speciale schodząca z wagą do poziomu małolitrażowych hatchbacków, choć do pełni przyjemności nadal brakuje jej pedału sprzęgła. Urzekła nas Corvette Stingray z ciasną manualną 7-stopniową skrzynią biegów i, wreszcie, europejskim smacznym wnętrzem. Uśmiecha się do odbiorcy ze starego kontynentu i wygląda na to, że ze wzajemnością. Wróżymy jej pomyślną przyszłość nie tylko za oceanem. W przeciwieństwie do 918 Spyder, który pomimo zachwycającej sylwetki i osiągów nie zasługuje na miano godnego następcy Carrery GT. Kto jak kto, ale mistrzowie przyjemności jazdy ze Stuttgartu wiedzą o tym najlepiej. Podłączając Spydera do kontaktu, okładając technologicznym tłuszczem i żądając zaporową cenę sięgającą 650.000 EUR dają wyraźny znak, że kijem Menu nie zawrócą. A szkoda. Nowe 911 Turbo czy GT3 tylko potwierdzają, kto nadaje rytm rynkowi supermotoryzacji, a kto chętnie tańczy do tej melodii.

Nie ograniczyliśmy się jedynie do lamentowania, wykorzystaliśmy znajomości z ludźmi trzymającymi rękę na pulsie współczesnej motoryzacji. Rozmowy z przedstawicielami koncernów otworzyły nam horyzonty i rzuciły nowe światło na obserwowane procesy rynkowe. Pozwoliło nam to zrozumieć technologię kryjącą się za skomplikowanymi nazwami w katalogach  najnowszych modeli. W końcu od fabrycznych bossów dowiedzieliśmy się, gdzie kończy się pasja a zaczyna brutalny priorytet stopy zwrotu. Czyli wszystko to, czego karta Mastercard kupić nie może, a w czym specjalizuje się nasz Klub. To z kolei, co kupić może, czekało nas po targach, w klimatycznych restauracjach i hotelach Frankfurtu nad Menem. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że zjedliśmy jeden z najsmaczniejszych T-bone’ów w życiu.

Dziękując Uczestnikom zapraszam do obejrzenia fotogalerii poniżej. Wspomnienia ciągle żywe.

SLS AMG Electric Drive. Nie dziękuję, pójdę piechotą

Porsche znane jest ze świetnej typografii. Jaskrawo-zielona obwódka Spydera mówi wszystko o „dramaturgii” następcy Carrery GT

Alfa 4C, lekki samochód ambitnego kierowcy zepsuty manetkami. Zastanawia nas, do kogo adresowany?

W drodze na targi z lotniska

Ruszamy na pierwszą wizytę – Mercedes AMG

Stoisko Mercedesa zachwycało rozmachem

Agata w SLS-ie

Nowy Mercedes CLA

Nowy wymiar komfortu Mercedesa

Koncept BMW i8

Rolls Royce Wraith

Cadillac Elmiraj czyli blink blink

Europejskie Corvette czyli Stingray

Specjalna wersja Speciale

Piękna to Corvette

Aż dziw bierze, że Włosi zaprojektowali tak niegustowny pas na nadwoziu Speciale

Wyrafinowane aero nadwozia 458 Speciale

Renault wanna be Lambo

Pięknie skonfigurowane Quattroporte by Zegna

Nic dodać, nic ująć

Porsche tankowane z wtyczki, chyba gorzej być nie może

Jubileuszowy Aventador bez rewelacji

Aventador z przodu

Jeszcze bardziej luksusowy Bentley

Przerwa na obiad i fantastyczny steak

Powrót

Deus ex machina

To pierwszy włoski samochód, o którym mogę powiedzieć, że jeździ lepiej niż wygląda. A wygląda obezwładniająco.

Ferrari 458 Italia udowadnia, że lepsze jest wrogiem dobrego.

To była zwykła- niezwykła wyprawa na Warmię i Mazury. Zwykła, bo dzięki Klubowi znam tu już każdy zakręt i koleinę. Niezwykła, bo za kierownicą auta, które dziennikarze opisali we wszystkich odmianach wyrazu wspaniały. Ferrari 458 Italia uświadomiło mi prawdę o postępie technologicznym i… sobie samym.

Obecne „baby Ferrari” jest jednym z nielicznych już dziś samochodów, w którym do ruszenia nie potrzeba gazu. Wystarczy muśnięcie! Błaha sprawa, a świadcząca o tym, co ważne dla pasjonata jazdy – niska waga i opory napędu. Układ kierowniczy w Nissanie GT-R wydawał mi się idealny. W 458 poczułem, że może być jeszcze lepiej. Najbliższym porównaniem czucia i szybkości reakcji jest gokart. Do tego rozkosz trzymania w dłoniach lekkiej karbonowej kierownicy z diodowym shift lightem. Wiem, to tylko gadżet, ale czym niby jest ten samochód z praktycznego punktu widzenia…

Duże uznanie za poprawioną ergonomię i jakość wnętrza, ewidentnie projektanci F430 dostali wypowiedzenia i zastąpiono ich kadrą pragmatyków.

Wszystko zamiera, kiedy budzi się 4,5-litrowe V8. I nie z powodu hałasu, ale soczystości dźwięku rasowego supersamochodu. O ile F430 bardzo lubi obroty, o tyle 458 jest ich nałogowcem. Fantastyczna swoboda wkręcania się do 9 tysięcy obrotów i natychmiastowego ich spadku nie ma odpowiednika w dużych drogowych silnikach. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to nieciągłe przejście w trybie „Sport” między stłumionym a pełnym rykiem trzech końcówek wydechu, które traci się dopiero po przełączeniu na „Race”. To zbyt męski samochód, aby picować go takimi sztucznymi rozwiązaniami.

W korkach wyjazdowych nie poczułem fajerwerków, no może poza skrzynią, która jest po prostu bardzo szybka. Nie rekompensuje mi to braku lewarka i czucia pod nogą sprzęgła, ale budzi respekt dla inżynierów z Maranello, którzy niemal dorównali Porsche. Ma to złą stronę – Italia zatraciła atuty auta GT. Uczucie stałego napięcia psuje frajdę z jazdy na mniej niż 70 proc. Auto permanentnie domaga się decyzji: dajemy z siebie wszystko czy nie zawracamy sobie głowy jazdą?

Wszystko odmieniło się między Kętrzynem a Reszlem. Drogi opustoszały, manettino w pozycji „Race” i skoncentrowałem się wyłącznie na jeździe. Zapomniałem o wszystkim, bo 458-ka zamieniła się w wyższy byt, przy którym inne supersamochody są tylko godnymi podziwu maszynami. Tu nic nie przeszkadza w szybkiej jeździe, nie występuje nadwaga, słaba widoczność czy brak/nadmiar tłumienia ze strony zawieszenia. Italia jest na tyle lekka, że zawieszenie perfekcyjnie wybiera dziury i szybko wstaje z przeciążeń bocznych. Na tyle ciężka i sztywna nadwoziowo, że nie myszkuje po drodze i sprawia wrażenie pewnie rozpartej na kołach. Do tego te kuriozalnie wielkie, ledwo mieszczące się w 20” felgach, karbonowo-ceramiczne hamulce, siłą wspomagania perfekcyjnie godzą pewność i czucie wczesnej i późnej fazy hamowania. Wszystkiego jest idealnie, w złotych proporcjach, których nie powstydziłby się sam Euklides.

Od 100 km/h nabiera szybkości z taką łatwością, że wielokrotnie przerażał mnie odczyt licznika. Osiągnięcie 126 KM z litra wolnossącej pojemności sugerowało, że Italia będzie [i]jeździć obrotami[/i], dławiąc się w niższych zakresach z niedoboru momentu. Nic bardziej błędnego. Nie dość że już od mniej więcej 3.200 obrotów osiąga moment wystarczający do wszystkiego, to mięsistością dołu przypomina o ponad pół litra większe V10 w klubowym Gallardo. Jeśli coś w skrzyni biegów budzi mój większy zachwyt niż szybkość i inteligencja pracy, to jest to zestopniowanie każdego z siedmiu biegów i dopasowanie do charakterystyki pracy silnika. W 458 nigdy nie brakuje mocy, nawet jeśli zbijesz przed zakrętem o jeden bieg za mało.

Zacząłem się zastanawiać, czy na pewno tego chcę od samochodu. Perfekcja 458-tki przekroczyła granice przyzwoitości. Motoryzacja przyzwyczaiła mnie do pokonywania limitów maszyny, szukania alternatywnych metod osiągania pożądanego celu, doskonalenia samego siebie. Paradoksalnie zauważyłem, że w Italii brakuje mi radzenia sobie z problemami. Bo ich nie ma. W ogóle. Mam przez to wrażenie, że jestem tu niepotrzebny.

Oddając w klubowym garażu Misiowi kluczyki z Ferrari poprosiłem o rezerwację Corvetty. Dla odmiany potrzebuję teraz prostej maszyny ze swoimi wadami. Chcę wrócić na ziemię.

Maciek / Klubowicz Supercar Club Poland

Powrót

GT Warmia i Co-drive

Strach, niedowierzanie, zaraz potem podziw i ogromna pokora. To uczucia, które odcisnęły nam się w głowach po GT Warmia niczym koła rajdówki na szutrze

Ktoś kiedyś stwierdził, że jedną z większych przyjemności jest obserwowanie prawdziwego specjalisty i towarzysząca temu zazdrość – a gdybym i ja tak potrafił... Jeśli miarą mistrzostwa jest intensywność tej przyjemności, to śmiało mogę nazwać Hołka Leonardem da Vinci kierownicy. Chapeau bas, szacun, niesamowite – po przejechaniu 10-cio kilometrowego szutrowego odcinka specjalnego na prawym fotelu u Hołka słownik zwykłego śmiertelnika zawęża się do tych kilku wyrazów. Co-drive z Hołkiem był zresztą tylko jednym z elementów, pełnej motoryzacyjnych wrażeń, wyprawy GT Warmia.

34-cylindrowy orszak rusza z klubowego garażu. Zapach niedopalonej benzyny wypełniający o poranku najniższy poziom Hiltona działa na nas równie pobudzająco co napalm

Za plecami szary i ponury krajobraz Stolicy, przed nami perspektywa ponad 500 km motoryzacyjnej przygody

Jeden z kilku kulinarnych punktów programu GT Warmia i okazja do podyskutowania nad nowymi twardszymi klockami hamulcowymi w Lambo

Zamiana wrażeń z maksymalizacji przyczepności na korzystanie z jej braku. Tylko prędkości pozostaną te same…

Wsiadamy więc do Peugeota 206 WRC, który aż pali się do jazdy i startujemy na OS. Jak bardzo kosmiczna kryje się za nim technologia świadczy fakt, że możemy wybrać sobie dowolny OS na świecie, a nawet samochód, i przejechać po nim za naciśnięciem guzika

To była opcja dla najmłodszych, ci starsi zapinali się w pięciopunktowe pasy, zakładali kaski i powierzali swój los rękom Hołka, którego powtarzalność przejazdu bez opuszczania drogi na tym odcinku wynosi rzekomo 99,9%. Chyba jeszcze nigdy promil nie uruchomił nam wyobraźni tak bardzo, jak tym razem

Subaru Impreza STi TM R4 – ta sama, którą Hołek jechał Rajd Polski. Wrażenia z jazdy niesamowite. Krzysiek pokazał nam, po co naprawdę przydaje się 650 Nm w samochodzie

A to co? Aby dopełnić realizmu rajdowych warunków podczas co-drive, postaralismy się także o profesjonalny doping

Przesiadka z symulatora do prawdziwej rajdówki. Ponoć emocje porównywalne. Ech to młode pokolenie…

I jak tu wierzyć statystyce. Jednej z Uczestniczek udało się zaliczyć połowicznego dacha w doborowym towarzystwie Hołka, co okazało się podobno niezwykle przyjemnym przeżyciem

Jak mawiają na Śląsku: bez majzla i młota to nie robota. Najwyraźniej porzekadło sprawdza się także w warmińskim środowisku rajdowym

Nie samymi rajdami żyje człowiek. Poradę Hołka, że czasem warto uciec z miasta na prowincję, potraktowaliśmy nad wyraz poważnie i przenieśliśmy się aż do przełomu XIV i XV wieku

Krasicki pisał: „Niezłe to bywa czasem, co przymusi. Mruczało wino, iż go czopek dusi i żwawe wielce, wrzało w butelce. Przez połowę wyleciało, co zostało, wywietrzało; Aż na koniec własnym czynem poszło w ocet, bywszy winem.” Idąc za poradą moralizatorskiej bajki dołożyliśmy wszelkich starań, aby jak najmniej wywietrzało

Do zobaczenia na kolejnym gran turismo!

Powrót

Sztuka podróżowania

Bądźmy indywidualistami za kierownicą, w najlepszym tego słowa znaczeniu

Z przyjemnością czytam, jak Klub odbiera turystykę samochodową. Pozwólcie, że wtrące także coś od siebie. Dla mnie podróże autami są czymś więcej niż obowiązkowym przejazdem na hotelowy parking, lubię szukać dłuższe, ale ciekawsze drogi do celu, staram się być aktywnym kierowcą, nie zrutynowanym dorożkarzem. Podobnie jak Hołek uważam, że to jak podróżujemy, świadczy o nas bardziej niż samochody i miejsca, które wybieramy.

Dwa przykłady. Miesiąc temu przecinałem Alpy w drodze z Innsbrucka do Bormio. Już na autostradzie Inntal zwraca moją uwagę austryjacka rodzina w 911-tce z dwoma rowerami na dachu. Ponownie spotykamy się na parkingu pod restauracją Gallia, kilka kilometrów przed słynnymi serpentynami przełęczy Stelvio. Ruszamy wspólnie. Kierowca Porsche w tempie turystycznym, ale nienaganny tor jazdy, wykorzystanie pełnej szerokości drogi, na zjazdach hamowania silnikiem i skręty z – w punkt – dociążonym przodem. Świetne czytanie ślepych i trudnych nawrotów, światła stopów migające jedynie w miejscach absolutnej konieczności. Podręcznikowa płynność jazdy, którą od sportowej różniła tylko niższa prędkość. Widok równie rzadki, co przyjemny w oglądaniu. Choć zaledwie muskał gaz minimalizując przeciążenia, do Hotelu Palace w Bormio dyktował tempo bardziej niż satysfakcjonujące.

Niejeden powie: niuans, odchylenie; hipokryta doda: nieodpowiedzialny, infantylny. A jak dla mnie to przykład świadomego kierowcy skupionego w pełni na jeździe, którą nie tylko rozumie, ale która sprawia mu fizyczną przyjemność. Paradoksalnie bardziej odpowiedzialnego niż przygnębiająca większość kierowców ślepo przekonana, że za bezpieczeństwem na drodze kryje się jedynie prędkość. Zwracam też uwagę na dobór auta do okoliczności. Porsche 911 jest zwykle n-tym samochodem w garażu, w którym wyższy priorytet mają auta bardziej pasujące do bagażnika dachowego. Kto jednak, komu benzyna płynie w żyłach, nie zabrałby Porsche na jedną z najciekawszych przełęczy drogowych na świecie, nawet jeśli miałby to być rodzinny wyjazd na rowery?

I drugie wspomnienie, tym razem niestety z Polski, powrót z Olsztyna do Warszawy. Na „siódemce”, w środku dnia i w epicentrum natężenia ruchu, napada na mnie czarne BMW serii 5 z falującą na dachu anteną CB. Wyprzedzanie na trzeciego, gwałtowne skręty, przeskakiwanie o jeden samochód do przodu tylko po to, aby kolejne kilkanaście minut stać w miejscu w korku. Elegancki pan, jedna ręka na kierownicy, zero-jedynkowa obsługa przepustnicy każdorazowo wieńczona gwałtownym hamowaniem. Agresywna mowa ciała. Książkowy przykład różnicy między zdecydowaną jazdą a drogowym impertynenctwem. W każdym szaleństwie jest metoda, to prawda, przyjechał do Warszawy w tym samym momencie co ja, wykorzystujący tylko oczywiste luki w poszatkowanym wężyku aut. Ale wyżył się. Będzie miał kolejny materiał do, legendarnych już, opowieści o czasie przejazdu z Olsztyna do Warszawy.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę moralizować. Podobnie jak nie podlega obiektywnej ocenie zakładanie skarpet do sandałów, tak kierowca czarnego BMW odpowiada tylko przed własnym poczuciem smaku (przy braku szczęścia także przed panami z czarnego Opla). Dziwi mnie jednak poczucie anonimowości, jakie daje niektórym blaszana puszka samochodu, prawie jak internetowa rzeczywistość przed ekranem monitora. Brak elementarnego wstydu. Mogę wszystko, bo to tylko przejazd samochodem i ułatwiam sobie to wedle własnego uznania. Nieważne jak to robię i za kogo ludzie na zewnątrz mnie uważają, w końcu tutaj cel uświęca środki. Po przyjeździe na miejsce poprawiam mankiety w koszuli, naciskam reset i nic się nie stało.

Na drugim biegunie kierowca 911-tki jadący dla frajdy. Świadomość wiedzy i trudu, które kryją się za płynnym ruchem prowadzonego przez niego samochodu. Przyjemność porównywalna z podziwianiem muskulatury ciała i gracji ruchów profesjonalnego atlety. Do pełnego odbioru wymagająca jednak własnego doświadczenia. Jeśli nie rzucałeś nigdy kulą, nie pojmiesz warsztatu tych, którzy robią to na poziomie mistrzowskim. Choć nie dostrzegłem twarzy kierowcy, wzbudził mój szacunek i jeśli spotkalibyśmy się na szczycie przełęczy, z pewnością pokazałbym kciuk podniesiony do góry. Temu od BMW – co najmniej w dół.

Myślę, że warto dbać o styl podróżowania, podobnie jak dbamy o styl w ubiorze i przy jedzeniu. Na przekór tego, co na co dzień każdy z nas spotyka na drodze. Szczególnie teraz, w czasach ślepej mody na indywidualizm. Bądźmy indywidualistami za kierownicą w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jak kierowca 911-tki.

Tomek / Supercar Club Poland

Powrót

Lista postów